"Pomiędzy bodźcem a reakcją istnieje przestrzeń. W tej przestrzeni jest nasza moc wyboru naszej reakcji. W naszej reakcji leży nasz rozwój i nasza wolność."
W alegorii żarówkowego modelu.
Resiliancja – neologiczne słowo, którego fundament zapisał mi się na kanwie mojego wnętrza w czasie krótkiego dzielenia się słowem pisanym. I dzisiaj, w sekundzie spojrzenia w swoje oblicze i powtórzenia codziennej mantry o pięknej wartości swojej osoby, uderzyła mnie ciekawa myśl. I wiecie co, czas na kolejną alegoryczną opowieść. Gotowi? Jedziemy.
…
Ostra krawędź czystobiałego noża przecina na pół soczysty miąższ czerwieni dojrzałej truskawki. Subtelna woda rozlewa się po desce, wsiąkając w niewidzialne pory pustych przestrzeni na twardej powierzchni drewnianego słoja. Ciepłokrystaliczny odblask promienia czystego światła odwrócił moją uwagę w kierunku jego źródła. To żółtogruba żarówka i jej wewnętrzny żarnik oślepił mnie swoją mocą. I niepowstrzymana myśl utkała pajęczą historię związaną sprzed momentu tego wydarzenia.
Zanim uderzyła mnie intrygująca myśl.
Zanim zdałem sobie sprawę, że wewnątrz żarówki istnieje potężny fundament żarnika.
Zanim oślepił mnie blask oślepiającego promienia.
Zanim przekroiłem dopiero co dojrzałą smaczną truskawkę.
Zanim wziąłem w dłoń mokry od porannego wyczyszczenia ostry nóż.
Zanim podszedłem do granitowego zlewu.
Zanim zdecydowałem o wyborze składników na poranny posiłek.
Podszedłem do okrągłego włącznika i kliknąłem go automatycznie, aby nie zdać sobie sprawy, że światło pojawi się w milisekundzie później.
Właśnie.
Milisekunda później.
I właśnie tym chcę się podzielić dzisiejszym porankiem.
Pomiędzy naszym świadomym, bądź nie, skupionym ruchem, a zamierzonym, bądź nie, efektem istnieje ogromna przestrzeń. Pomiędzy ideą, inspiracją, motywacją, determinacją a sukcesem, istnieje milion sekund wydarzeń i konsekwencji. To czystość ich wyrażania prowadzi nas do kierunku pięknych, bądź nie, chwil. Ważnym jest dostrzeganie, że wszystko ma swój zamiar, kierunek, założenie, działanie, cel, i konsekwencje.
Bo popatrzcie.
Potrzebne zamierzenie oświetlenia ciemnej przestrzeni na blacie krojenia dla ułatwienia wykonania prostej czynności. Wysłanie podświadomej energii, w postaci woli myśli do percepcyjnej części zrozumienia, o krokach wykonania danej czynności. To jest nic innego, niż czyste zrozumienie naszych potrzeb i odnalezienie wewnątrz, co muszę chcieć zrobić, aby efekt został wykonany.
Konkretny kierunek impulsu elektrycznego płynącego ze źródła energii, do celu jego destynacji wewnątrz żarówki. Tak jak nasze działania są zawsze skierowane w jednym kierunku. Gdy uważamy, że nie podejmujemy decyzji, to i tak podejmujemy ją w jakimś kierunku. Gdy w ciszy nie reagujemy na pojawiające się słowa w naszej przestrzeni, czy to pozytywne, etyczne, moralne, czy nie, to cisza jest wciąż kierunkiem naszej decyzji. A czym podyktowany jest ten kierunek i jakie mamy jego zamierzenie, to już retrospektywnie możemy zbudować interpretacje naszego wyboru.
Bezwiedne założenie, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Prosta czynność – zapalenie światła. A ile razy, każdy z nas, zastanawia się czy żarówka się włączy po kliknięciu. Jak automatycznie zakładamy, że jak wczoraj się udało po raz tysięczny, to czemu dzisiaj miało by być inaczej. A jaki “negatywny” impuls by się pojawił w naszej percepcji, gdy prosta czynność zakończyłaby się falstartem. Niegotowi na niespodziewaną porażkę, musielibyśmy radzić sobie z niewygodnymi dla naszego systemu konsekwencjami. Czy mam inną żarówkę? Czy mam jak sprawdzić czy prąd w ogóle płynie w moim miejscu zamieszkania? Czy spróbuję jeszcze raz? Czy to wina kogoś innego a nie mnie? Milion pytań z prostego założenia. I jak często wpadamy w wir rozczarowań pytań, gdy automatyczne założenie, stało się kierunkiem naszego życia a adaptacyjność zniknęła na przestrzeni lat, w wirze strefy komfortu sukcesów każdej znanej czynności bez ryzyka straty. Tylko czego straty? Naszego poczucia bezpieczeństwa? Naszego wygodnego miejsca? Naszej stagnacji podlanej wymówkami? Dostrzeganie przestrzeni pomiędzy założeniami a rozczarowaniami, i wchodzenie w refleksyjnej introspekcji zastanowienia się jest dyscypliną prowadzącą do wielu wniosków. Oczywiście, że ciężką i ciężkich. Po pierwsze – nikt nas tego nie nauczył. Po drugie – nikt nie pokazywał pięknego przykładu dyscypliny z tym związanej. Po trzecie – nikt nie miał odwagi w bliskim otoczeniu tego zrobić pod naporem trudności konsekwencji.
Wykonywanie czynności w krokach kolejnego działania. Na podstawie żarówki – prosta sprawa. Podejść do włącznika. Ruszyć leniwą dłonią. Kliknąć jednym z palców. Można użyć też nosa. I już. Proste czynności. Prosta droga. Prosty efekt. A może jednak nie? Bo przecież samo działanie, bez wewnętrznej determinacji, nie sprawiłoby, że stalibyśmy pod ocieplającym blaskiem żarówki. To jest najważniejsza część naszego działania, choć wydaje nam się, że samo w sobie jest ono kluczem. To właśnie niewidzialna nić prowadząca przez zmęczenie, potrzeby, napotykane problemy, strefę komfortu, “nie chce mi się” bądź “jutro”, wewnętrzne rozterki, jest motorem napędowym silniejszym niż motywacja, inspiracja, aspiracja i zewnętrzne podpowiedzi komplementów, wysyłanych w naszym kierunku. Wewnętrza siła determinacji.
Sukcesem podlany cel, gdy spotkają się piękne alegorie zamiaru, kierunku, założenia i działania. I mówię sukcesem, bo nawet gdy nie uda nam się spełnić zamierzonego celu i czujemy smród porażki, to wyciąganie wniosków w alegoryczny sposób dla naszego wnętrza jest ważną częścią każdej ścieżki. Nawet najmniejszej. Poprzez rozumienie, że to upadki nas uczą, a nie sukcesy. To porażki pokazują, który z aspektów zaświecenia żarówki był problematyczny i nad czym warto się zastanowić.
Może zamiar nie był zgodny z naszym wewnętrznym kompasem.
Może założenie nie zgadzało się z obecnymi zasobami naszego potencjału.
Może działania były podlane niepotrzebnym wytrącaniem głębi zastanowienia.
Może cel był sformułowany w sposób niekonkretny, przez co krawędzie rzeczywistości rozbiły go na kanwie autentyczności.
I na końcu – może konsekwencje przestały iść zgodnie ze ścieżką drogi położonej na kolejnych krokach naszego planu. Bo widzicie.
Zamiar zaświecenia żarówki, aby ciemność przelała się w jasność. Świetna idea.
Kierunek ruchu dłoni w kierunku włącznika. Prosta ścieżka do spełnienia.
Czyste działanie subtelnego kliknięcia palcem. Idealne wykonanie zadania.
Mierzalny cel – oświetlenie ciemnej kuchni. Łatwo do spisania.
Sukces.
Pokój nabrał jasnych kolorów, przez co wykonanie kolejnej czynności stanie się o wiele łatwiejsze.
Ale.
Nieuniknione konsekwencje.
Widzicie, w żadnym z poprzednich punktów nie pojawiła się nieprzyjemność związana z oślepieniem mojego wzroku. I to są niewzięte pod uwagę okoliczności sekundy później po wykonaniu całej naszej, pięknie zaplanowanej podróży. Każda ścieżka, każda droga, każdy krok, każdy wybór ma wpływ na wszystko co wewnątrz, i co zewnątrz. Czasem subtelne. Czasem delikatne. Czasem niewidoczne. Czasem za trzy lata później. I ważną lekcją kolejnych, powtarzających się nieuniknionych cyklów chwil wyrażania naszych wnętrz, jest adaptacyjność w niespodziewanych momentach bezkontroli kolejnych sekund. Bo to jest coś, czego iluzorycznie staramy się zawładnąć – kontrolę nad przestrzeniami pomiędzy kolejnymi sekundami rozczarowań. Pomiędzy planem, a działaniem. Pomiędzy założeniem, a rozczarowaniem. Pomiędzy włączeniem światła, a przygotowaniem się na kolejne sekundy ciemności. Nigdy nie wiemy, w którym momencie naszego życia, nawet najpiękniejszy plan zmieni się w najcięższą podróż w ciemności, z dogasającą zapałką w dłoni, parzącą już od zbyt bliskiego płomienia. I gdy ból jest za ciężki i wypuszczamy ostatnią nadzieję światła z naszych dłoni, po ciemku szukając kierunku, ważnym jest czysta myśl, że źródło sekundy spełnienia znajdzie się w dłoniach innego rozwiązania. W naszych – sekundę później. W innych – momencie empatii. A adaptacyjność naszego zachowania w podszepcie naszej wrażliwej tożsamości ukierunkuje nas pod naporem prawdziwości kompasowej dojrzałości. Naszych myśli, uczuć, emocji, słów i gestów.
Więc kończąc.
Thomas Edison nie wpadłby na to, że tworząc pod naporem własnej inspiracji model żarówki, rozświetli miliony ciemnych pokoi, dając możliwość zbudowania nowych pięknych pomysłów na tysiąclecia w przód. Albo tak, jak w moim przypadku, oślepić przy krojeniu biednej truskawki.
Interpretacja zawsze należy do naszych wnętrz i stamtąd wypływa. Każda jest moralna. Każda jest etyczna. Każda jest wyjątkowa.
…
A na koniec tej alegorii przytoczę cytat Thomasa Edisona, który idealnie rezonuje do mojego zastanowienia:
“Nie poległem tysiąc razy. Żarówka była inwencją stworzoną na drodze tysiącznych kroków.”
Komentarze