Pułapki dojrzewania.

2023-07-12 14:28:17

Slawomir Mrugowski
So close no matter how far
Couldn’t be much more from the heart
Forever trusting who we are
And nothing else matters…

„Nothing Else Matter” Metallica – „Black Album” 1991

Nic więcej się nie liczy, niż to kim jesteśmy, żyjmy więc zgodnie z własnym sercem, bo to życie jest nasze - śpiewa James Hetfield.

To niemal hymn dla ludzi, którzy biorą życie w swoje ręce i dawka pozytywnej energii, gdy dzień jest gorszy, a wiara w siebie wsiąka w suchą glebę rzeczywistości. Za każdym razem, gdy słucham tego kawałka mam ciary. Kiedy pierwszy raz ballada pojawiła się w radiowej Trójce, w kwietniu 1992 r, ja zmagałem się z matematyką, fizyką i mechaniką na pierwszym roku studiów – oj, nie było łatwo!

Każdy z nas ma takie utwory młodości w głowie. Są miłym tłem dla chwil, gdy łapiemy oddech po trudnym dniu, tygodniu, miesiącu, zbieramy energię potrzebną do realizacji kolejnych celów. Nic tak nie buduje samoświadomości jak refleksja nad przebytą drogą. Nic lepiej nie wzmacnia przed dalszym działaniem, jak przypomnienie sobie trudnych chwil, które przeszliśmy i daliśmy radę!

Wejdźmy w to na chwilę. Słyszycie muzykę?

W trakcie pracy zawodowej przechodzimy przez bardzo zróżnicowane etapy dojrzewania. Znam z własnego podwórka:

paraliż z powodu niewiedzy, pomimo ukończonych studiów

ekscytację poznawania

zaangażowanie neofity

arogancję „fachowca”

odkrywanie nowych obszarów ignorancji

fascynację umiejętnościami ekspertów

depresję, że „nigdy nie będę wiedział tyle, co oni”

„odkrycie” siły drobnych kroków

zmaganie z krytyką i negatywnym feedbackiem

gorycz porażek

starcie z odmiennymi punktami widzenia

budowanie poczucia własnej wartości poprzez realizację celów

rezygnację z perfekcjonizmu

akceptację tego, kim i jaki jestem

co dodacie jeszcze do tej listy?

Przypominacie sobie przykłady ze swojego życia, gdy ścieraliście się z tymi uczuciami? Naprawdę warto wypisać je sobie na kartce, lub choćby przywołać w chwili medytacji. Najważniejsze jednak, byście odnaleźli we wspomnieniach momenty przełomu, gdy z "nie wiem", "nie dam rady" i biernego "wkurza mnie to", przechodziliście do układania planu i działania. Jak się wtedy czuliście? Co w was rezonowało? Może właśnie tych wibracji trzeba nam dziś! Dla uproszczenia wypiszcie trzy ostatnie takie przełomowe chwile. Macie to? Chętnie spojrzałbym Wam przez ramię...

Zmieńmy jednak na chwilę punkt widzenia i zastanówmy się nad najważniejszymi czynnikami hamującymi zmianę.

Przygnębia was, że wciąż popełniacie te same błędy? Cięgle przychodzą nawroty zwątpienia? Boicie się nieokreślonej przyszłości? To tak jak u mnie. Niekiedy to tylko kamień w bucie, ale częściej osuwisko skalne na torach przed lokomotywą, którą kieruję. Co w tym stanie rzeczy jest jednak największym problemem? Nasze postrzeganie! Różnicę uczynić może to, że zwyczajnie damy sobie do prawo do gaf i omyłek. No i shit happens... - rzecz jasna. Receptą niech będzie nieustanne staranie, by się z dnia na dzień być choć trochę lepszymi. A jeśli skutek nie jest idealny, to właśnie jest w życiu najlepsze. Perfekcja (zawsze urojona) to w moim przeświadczeniu śmierć motywacji. Jeśli jednak o strach chodzi; wyobrażam sobie, że dojrzewanie jest podróżą przez dżunglę. Wyjście ze strefy komfortu zawsze wiąże się z ryzykiem, a strach jest nieodłącznym partnerem zdobywców. Jest jak dzikie zwierzę, które trzeba oswoić, aby nam służyło, zamiast paraliżować. Bądźmy więc treserami waszego strachu! Jak tego dokonać? Mój sposób to uzmysłowienie sobie, czego naprawdę się boję. Pamiętacie film "Szczęki"? Największą grozę wzbudzała muzyka.

Kolejny demon na ścieżce rozwoju to Akceptacja. Obawa przed jej brakiem potrafi rozbić najlepszy plan i sprawić, że zrezygnujemy z tego, co dla nas naprawdę ważne. Warto wtedy, moim zadaniem, wyobrazić sobie siebie za 10 czy 20 lat i spytać, czy żałujemy, że odpuściliśmy? Takie spotkanie działa otrzeźwiająco! Nie każdego zadowolimy naszymi wyborami, to pewne. Nie każdy będzie nas akceptował, choćbyśmy byli najmilsi, szczerzy i oddani. W tym przypadku szybciej zostaniemy wykorzystani, a utrata tożsamości zaboli bardziej niż efekt podjętej decyzji. Nawet zupa pomidorowa nie każdemu smakuje. Dla mnie istotne jest jedynie, by dla tych najważniejszych osób w otoczeniu być najlepszą wersją siebie. Jeśli kochają, to zrozumieją. Moim ideałem jest kłaść się wieczorem ze świadomością, że jestem nieco mądrzejszy niż wstałem rano. Cóż więcej mogę zrobić?

A jaką Wy macie na to receptę?

Doznajemy „porażek”? O tak. To wpisane w życie każdego, kto podejmuje jakąkolwiek aktywność. Nieodłączny element cyklu. Ważne jednak jest, by uzmysłowić sobie, że porażka nie jest zjawiskiem obiektywnym. Ja wierzę, że porażka istnieje tylko w naszych głowach, jeśli pozwolimy, by uwiła sobie tam małe, ciemne gniazdko. Różnica jest najczęściej tylko w semantyce. Dostajemy nauczki od życia i ludzi - fakt. Sa to jednak nauki, które - jeśli je przyjmiemy jako dar, ze zrozumieniem i otwartością - pozwolą nam na rozwój dużo szybszy i pełniejszy niż sukcesy.
Triumfy są miłe i schlebiają naszemu "ego". Wyzwalają endorfiny. Dobrze jest je celebrować, ale są jak cukierki. Od nadmiaru przytyjemy, zepsują nam się zęby, pogorszy się nasze samopoczucie, będziemy drażliwi i ospali, stracimy kondycję…

Fajne?

No to jeśli strachy za nami, kilka słów o sukcesach właśnie.

Świętujmy je, te duże i małe. Jestem przekonany, że za mało w nas tej chęci. Z fałszywej skromności częściej kiwniemy ręką. A przecież tak się staraliśmy. To ważne. Traktujmy je także niczym lokatę w banku, z której skorzystamy w gorszych czasach. Wtedy będą miały wartość zasobów, z których będziemy czerpali. Dokonaliśmy wielu trudnych rzeczy, a więc jest wielka szansa, by i kolejne projekty zrealizowane były z powodzeniem. To działa! I wróciliśmy tutaj do początku...

To jeszcze kilka słów o pokorze.

Szanuję ludzi z wiekszą wiedzą od mojej, z doświadczeniami, których sam nie zdobyłem. Pokora jest istotna w procesie dojrzewania. Jednak nie buduję w sobie kompleksów i poczucia rezygnacji. Do czego i was zachęcam. Każdy z nas jest inny i swoją własną ścieżką doszedł do tego punktu, gdy czyta ten tekst. Nie ma dwóch identycznych dróg rozwoju. Każdy z nas posiada unikalną wiedzę, a niedobory mamy w obszarach, których nie mieliśmy okazji zgłębić. Zrobił to ktoś inny, dla którego nasza wiedza i doświadczenia będą bezcenne. Nie łudźmy się, że jesteśmy w stanie wiedzieć wszystko o wszystkim, bo to tak jakby chcieć przeczytać „cały internet”. To z góry skazane na niepowodzenie. Jednak czyż nie ciekawsza jest droga niż osiągnięcie celu?

Pozostawiam to do rozważenia.
Popularność: 39    Powrót

Komentarze

Odpowiedź
Tytul
Imię/Nick

Załóż konto za darmo

Coach Klient
lub zaloguj