7 grzechów głównych w biznesie: Pycha, czyli ja wiem wszystko najlepiej.

2016-08-20 14:02:55

Piotr Lusina
Kilka dni temu miałem przyjemność uczestniczyć w wykładzie poświęconemu tematyce negocjacji. W pewnym momencie prelegent przywołał temat siedmiu grzechów głównych w odniesieniu do negocjacji i towarzyszących im emocji. Zapaliła mi się wtedy w głowie taka żaróweczka, która zapala się zawsze gdy odkryjesz coś nowego, i powiedziałem do siebie: „Przecież to można odnieść do biznesu ogółem, bez względu na branżę!”
I tym sposobem postanowiłem popełnić cykl artykułów pod tytułem „7 grzechów głównych w biznesie.” Będzie to dość odważny mix tego, co duchowe z tym, co materialne – wszystko po to, aby pomóc Ci uniknąć popularnych błędów biznesowych, które utrudniają realizację marzeń i budowanie udanych relacji. No to…jedziemy z grzechami!

***Pycha w biznesie – odsłona pierwsza***

Osobiście uważam ten grzech za jeden z najbardziej odpychających i utrudniających współpracę z innymi ludźmi. Pycha w biznesie może przybierać różne postacie. Jedną z najbardziej jaskrawych jest traktowanie innych ludzi z góry z nastawieniem, że nie są w stanie powiedzieć nam nic mądrego, ponieważ my i tak wiemy najlepiej co trzeba zrobić, jak trzeba zrobić i w jakim terminie.

Wyobraź sobie przedsiębiorcę, który wychodzi z założenia, że sam wie wszystko najlepiej i zamyka się na sugestie kolegów po fachu, swoich pracowników oraz ludzi spoza branży (o świeżym spojrzeniu). Do tego wszystkiego nie jeździ na szkolenia, ponieważ traktuje je jak zbędną stratę czasu i stek bzdur.

Jak myślisz, ile czasu zajmie konkurencji wyprzedzenie takiego przedsiębiorcy? A ile zajmie zjedzenie go na przystawkę?

Takie podejście jest książkowym przykładem pychy. Jeżeli łapiesz się na tym, że z góry przekreślasz to, co mówi do Ciebie druga osoba, to włącz sobie z tyłu głowy lampkę ostrzegawczą z napisem „Wysłucham do końca i spróbuję wyciągnąć coś wartościowego dla siebie.” To samo staraj się przemycić do swojej firmy czy zespołu, którego jesteś częścią. Największe sukcesy w biznesie odnosi się z innymi ludźmi, a więc poprzez połączenie potencjałów. Często używam takiego „matematycznego” powiedzenia:
Sumując potencjały – mnożysz możliwości.

Z racji wykonywanego przeze mnie zajęcia często współpracuję z przedsiębiorcami o wiele starszymi ode mnie – niekiedy nawet o 20 lub więcej lat! Jedną z najpiękniejszych rzeczy, którą w nich dostrzegam jest otwarty umysł i pokora w poszukiwaniu odpowiedzi i rozwiązań problemów, z którymi się do mnie zgłaszają. Również dla mnie jest to zaszczyt, że mogę przyspieszać rozwój tych, którzy w biznesie osiągnęli znacznie więcej ode mnie. I gdzieś w środku jestem spokojny, że dzięki współpracy osiągną swój cel, ponieważ sam fakt zaufania komuś młodszemu wymagał od nich wzniesienia się powyżej pewnego poziomu mentalnego i pokonania wewnętrznej bariery psychologicznej. Może właśnie dlatego spotykam tak wielu wspaniałych ludzi :-)
Pycha jest jak ciężkie drzwi odcinające dostęp do potencjału otoczenia. Czas je wyważyć taranem pokory.

Efekt będzie piorunujący: lepsze relacje ze samym sobą, lepsze relacje z otoczeniem, wzrost motywacji zespołu, szybsze osiąganie celów.


***Pycha w biznesie – odsłona druga***

Innym objawem pierwszego grzechu głównego u przedsiębiorców jest branie wszystkiego na swoje barki. Czy jest w tym coś złego? To zależy.

Mam na myśli wykonywanie działań, które z powodzeniem można by oddelegować komuś innemu, ale nie robi się tego zakładając, że „ja zrobię wszystko najlepiej” i „ja jestem niezniszczalny”. Tak naprawdę tego typu podejście prowadzi do fizycznego i psychicznego zajechania się, a otoczeniu odbiera szansę na efektywny rozwój. Z chrześcijańskiego punktu widzenia może to również prowadzić do niewykorzystania pełni swych talentów. W takich przypadkach jako przedsiębiorca zastanów się, które zadania możesz oddelegować aby skoncentrować się na rzeczach najważniejszych, a podejmując wyzwania rób to w sposób mądry, aby były odżywcze dla ciebie i twoich relacji.


***Pycha w biznesie – odsłona trzecia***

Przenieśmy się na chwilę do działu sprzedaży i marketingu. Czy i tutaj pycha może zrobić spustoszenie? Jak najbardziej, a możliwości ma całkiem szerokie. Najczęściej objawia się ona w koncentracji na sobie i na produkcie, zamiast na wartości dla klienta. Grzech pychy u kierownika sprzedaży może objawiać się m.in. tym, że zamiast koncentrować się na potrzebach klienta, skupia się on wyłącznie na swoich celach, np. wyrobieniu jakiejś normy sprzedażowej. Taki kierownik może też stwierdzić, że rozmowy z ludźmi i badania rynku są niepotrzebne, ponieważ on wie lepiej co jest ważne dla ludzi i oni powinni to zrozumieć. Choć powyższe słowa mogą się wydawać zabawne, to wcale nie są czymś oderwanym od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie, naprawdę wielu kierowników działu sprzedaży czy marketingu nie rozumie, że wartość jest w oczach klienta i to na zaspokojeniu jego potrzeb należy się przede wszystkim skoncentrować. Wyniki sprzedażowe będą pochodną tego, jak dobrze te potrzeby zostały rozpoznane i zaspokojone.

Choć sam jestem typem intuicjonisty, a więc mam naturalne skłonności do „wyczuwania” intencji i oczekiwań innych ludzi, to przygotowując nową ofertę staram się konsultować mój pomysł z osobami, których zdanie jest dla mnie ważne, a także wypytuję moją potencjalną grupę docelową o jej preferencje, problemy i potrzeby. Takie podejście wymaga przełamania wewnętrznej pokusy myślenia w kategoriach „Wiem wszystko najlepiej, moje zdanie jest najważniejsze, inni ludzie nie powiedzą mi nic mądrego.” Wymaga to także pokory, aby nie bronić się przed konstruktywną krytyką naszych dotychczasowych działań, tylko potraktować ją jako cenną wskazówkę do poprawienia swojej efektywności. Handlowcy, którzy zamienią pychę na pokorę potrafią lepiej wsłuchać się w potrzeby klienta, a w konsekwencji: przygotować bardziej atrakcyjną ofertę, wzbudzić większe zaufanie i osiągnąć lepsze wyniki sprzedażowe.
Wniosek: najpierw klient i jego potrzeby, potem moje wyniki – nie odwrotnie.
Podsumowanie

To niesamowite, jak wiele zależności można znaleźć pomiędzy duchowością, a biznesem. Co więcej – okazuje się, że te sfery wcale nie muszą stać ze sobą w sprzeczności, ale mogą sie doskonale łączyć.

Ogólnie grzechy główne można nazwać „oślepiaczami”, ponieważ oślepiają one człowieka na to, co najważniejsze, podsuwając w zamian zasłonę dymną w postaci niskopoziomowych pragnień, pożądań. W takiej mgle rzeczywiście trudno się połapać co jest prawdą, a co fałszem; co jest ważne, a co nieważne. Dzisiaj rzuciłem światło na pierwszą [grzeszną] barierę biznesową, a już w następnym artykule rozpracujemy kolejną, czyli CHCIWOŚĆ.

Jeżeli chcesz się ze mną podzielić swoimi przemyśleniami i odkryciami na powyższy temat, pisz śmiało: kontakt@piotrlusina.pl

Po więcej wartościowych materiałów zapraszam na mojego bloga: www.piotrlusina.pl
Popularność: 86    Powrót

Komentarze

Odpowiedź
Tytul
Imię/Nick

Załóż konto za darmo

Coach Klient
lub zaloguj