Na wstępie warto wyraźnie zaznaczyć, że uważność nie jest i nigdy nie będzie „odpowiedzią na wszystko“. Wiele badań i dowodów naukowych potwierdzających jej skuteczność w wielu dziedzinach życia wraz ze zwiększającą się swoistą „modą“ na uważność może nas poprowadzić ścieżką do traktowania tej praktyki jako cudownego remedium na wszystkie troski życia. Tak stanowczo nie jest. Uważne podejście do życia nie pozbawi naszego życia trosk. Problemy nie znikną, trudne sytuacje nie przestaną się nagle w magiczny sposób pojawiać. Nie spodziewajmy się też wielkich przyjemności. Przynajmniej nie w takiej definicji jaką większość z nas zna - wiercenie się na poduszce przez kilkanaście minut dziennie rzadko mieści się przecież w naszej definicji „przyjemności“. Warto jednak pozwolić sobie na to małe ryzyko i może kilka niedogodności, by sprawdzić jakie zmiany przyniesie nam trening uważności.
Bardzo ważne jest, by pozbyć się jakichkolwiek oczekiwań – oczekiwania, nadzieje – to wszystko może powodować, że ciągle jesteśmy bardziej „w myślach” niż „w czuciu”. Przyjmuj każdą chwilę dokładnie taką jaka jest. W każdej chwili podejmuj też decyzję – czy mogę coś zrobić z tą sytuacją czy nie? Jeżeli nie możesz, pozwól jej odejść. Obserwuj spokojnie tą myśl tak długo aż rozpłynie się w Twoim oddechu.
Z takim nastawieniem, nie budując sobie żadnych oczekiwań spróbujmy spojrzeć na efekty, które wg badań i wielu lat obserwacji daje trening uważności. Nie ma wątpliwości, że uważność należy do obszaru tzw. praktyk opartych na dowodach (także jako jedna z tzw. terapii „trzeciego nurtu“ podejścia poznawczo-behawioralnego). Wypada tu przy okazji zauważyć, że nie wszystkie spośród setek badań na jej temat spełniają rygorystyczne kryteria metodologiczne. Podsumowując wiedzę na jej temat, możemy mówić o wpływie praktykowania uważności na kilka powiązanych ze sobą obszarów - neurologicznych, psychologicznych i w konsekwencji somatycznych.
Nie chcę w tym miejscu zanudzać czytelników opowiadaniem o zmianach gęstości istoty szarej w lewym hipokampie czy tylnej korze obręczy, grubości kory mózgowej czy pozostałego (długofalowego) wpływu na strukturę mózgu. Zainteresowanych odsyłam do wyników wielu ciekawych badań, lub kontaktu bezpośredniego.
—
Spróbujmy skupić się za to na najważniejszych efektach, które mogą być dla nas odczuwalne przy systematycznym ćwiczeniu:
1. Wzrost koncentracji
Skutkiem treningu będzie o wiele mniejsze rozproszenie uwagi i umiejętność dużo lepszego skupienia (nawet w sytuacjach częstego przerzucania uwagi na kilka zadań jednocześnie). Potwierdzają to liczne badania i meta-analizy.
2. Lepsza pamięć
Na podstawie wyników badań - osoby medytujące będą miały istotnie lepszą pamięć „roboczą“ (krótkoterminową), z wiekiem będą także tracić mniej szarych komórek (związane jest to prawdopodobnie z grubością kory mózgowej).
3. Wewnętrzna akceptacja i nieutożsamianie się z przeżywanymi emocjami
Osoby medytujące systematycznie w dużo mniejszym stopniu przywiązują się do swoich emocji. Jednocześnie nie unikają ich, tolerują swoje reakcje, nawet jeżeli są bardziej gwałtowne jednocześnie dużo szybciej uwalniają się od ich wpływu. Zmniejsza się „splątanie“ z emocjami, co pozwala doświadczać pierwotnie odbieranych jako negatywne stanów emocjonalnych na zupełnie nowe sposoby.
4. Większy spokój w stresujących sytuacjach
Przeżywany przez nas stres bardzo często wynika z gwałtownych reakcji ciała migdałowatego w naszych mózgach. Mózg osób praktykujących medytację istotnie rzadziej interpretuje pewne sytuacje jako zagrażające, nie uruchamiając automatycznych, atawistycznych reakcji obronnych. Badania medyczne wykazują również, że systematyczna praktyka zmniejsza poziom tzw. hormonów stresu (np. kortyzolu) we krwi, mając także długofalowo pozytywny wpływ na system odpornościowy. Dzięki temu łatwiej znosić nam najbardziej stresujące sytuacje (do których bez wątpienia należy ogromny stres związany z problemami z zajściem w ciążę) z dużo większą przestrzenią i spokojem.
5. Większa życzliwość
Medytacja uważności, zwłaszcza wspierająca postawę życzliwości zmniejsza nasz egoizm poprawiając wielkoduszność, współczucie i odpowiedzialność społeczną.
—
Wszystkie powyższe aspekty należą do wspomnianych wcześniej tzw. praktyk opartych na dowodach (evidence-based practice), warto jednak omówić kilka obszarów o mniejszej wartości naukowej, jednak bardzo istotnej z innego punktu widzenia - czyli deklaratoryjnej zmiany opartej na subiektywnym odczuciu osób praktykujących.
Osoby praktykujące systematycznie (wystarczy kilkunastominutowa aktywność kilka razy w tygodniu) deklarują istotną zmianę sposobu widzenia i przeżywania świata. Większą wrażliwość, szerszą perspektywę i głębsze odczuwanie każdej chwili, które owocują większym spokojem wynikającym z akceptacji.
Skoro mamy już pewność w jak szeroki sposób praktyka może zmienić jakość naszego życia, pomóc nam uzmysłowić sobie, że niektóre problemy i troski nie są tym czym nam się z pozoru wydawały, dlaczego tak trudno rozpocząć praktykę? Może to wynikać z powszechnego i naturalnego lęku przed zmianą. Warto sobie w takim momencie uświadomić, że życie samo w sobie jest zmianą - każda chwila jest inna, każde „tu i teraz“ dzieje się i mija. Nie oczekujmy niczego - po prostu zróbmy mały krok w każdą chwilę obecną i pozwólmy sobie zanurzyć się w każdej tych chwil. Bez oczekiwań, z ciekawością i akceptacją tego co się dzieje w nas i wokół nas.
Komentarze