Temat który poruszę jest o tyle istotny że należy sobie uświadomić , dlaczego tak się dzieje , że nie potrafimy się rozwijać, wszystko wydaje się zapięte na ,,ostatni guzik,,.Jeśli kogoś zapytamy czy potrafi w swoim przedziale czasu aktywnego znaleźć wolne przestrzenie , to odpowie że takiego czasu po prostu nie ma...
Czyżby??
Problem efektywnego działania i przez to wzrostu zysków , tworzenia rytmu postępowego zajmował już niejednokrotnie wiele publikacji i poważnych opracowań.Wydawałoby się że temat jest jakby nie w sferze większego zainteresowania, bowiem jeśli faktycznie już i tak jest napięte i na granicy maximum wydolności, to skąd jeszcze czerpać rezerwy albo wręcz osiągnąć wyraźne przyspieszenie??
Całe to wyzwalanie przedziału nowych możliwości , leży w bezpośredniej koniugacji podejścia do rzeczy, bowiem jeśli coś jest napełnione , wręcz niemożliwym jest jego dopełnianie na dalej.
Trzeźwy zatem rozsądek podpowiada rezygnację.Oczywiście nie ze wszystkiego bo byłoby nonsensem , kroczyć w kierunku całkowitego bezwładu i braku kontroli, gdy jeszcze do niedawna wszystko hulało pełną parą..
Rezygnacja z pewnej części to droga krytycznej selekcji, odrzucam to co mało interesujące i stwarzam przedział wolny dla czegoś nowego.Porządkuję to co bezużyteczne w moim pokoju i daję miejsce na słuszny mebel i miejsce do ćwiczeń .Zastanawiam się jak zmienić moje nawyki i poprzez pracę nad sobą i samokontrolę , uzyskuję że pojawia mi się wolna godzina..
Tak można we szystkim, i w zauważaniu że przecież niekonieczne by wózek zawsze był napełniony zakupami po brzegi, bo małe koszyki też są, a już całkiem wyraźne jak człowiek nie musi nic pchać i idzie sobie do kasy z paroma witktuałami w ręce..
Można???
Pewnie że można, aż wszystko się prosi, żeby tą przestrzeń sobie organizować, przez to polepszać codzienny bilans na plus i na dodatnio..Bowiem to wyzwalanie przestrzeni to nie ma znaczenia w tym sensie , że nagle zmieniam siebie i swe postępowanie diametralnie.Tu chodzi o czyny skromne, rzekłbym niedostrzegalne, dla samego siebie, i swej satysfakcji...
Tak, więc choć mi ciężko nie rozwijam batona , no bo zrobiłem postanowienie, że nic ich więcej, Nie wdaję się w bezesensowne konwersacje, bo zauważam że czas jest lepszy dla mnie jak rzeczywiście coś robię i dokonuję rzetelnie..
To musi się w nas rodzić, tak jak pragnienie łyka wody albo haust rzeźwiejszego powietrza.Nie że ktoś tam nam przypomina, albo potem znów mamy wyrzuty sumienia:dlaczego nie spróbowałem??
Więc tak to jest , rezygnuję z części mojej wolności , ale napełniam ją nowymi wartościami.Bo wiem że one mnie prowadzą na lepiej.Najbliżsi nie muszą mi przypominać że znów po sobie zostawiłem bałagan,natomiast wiem że jak nie daję się skusić na poranne ciastko, to zostaje mi trzy złote w kieszeni..
To są rytuały i modlitwy otwierające nowe przestrzenie.Tu leży że z powrotem możesz wskoczyć w spodnie, bo teraz od miesiąca wziąłeś się za siebie i dietę.
Czy jest w tym coś co nienaturalne , albo musisz niesamowicie w to inwestować??
Odpowiedz sobie, mało tego, ja już nic nie mówię, bo wiem że masz rozwiązanie..
Komentarze