Kto i z jakiego powodu najczęściej się do Ciebie zgłasza? Czy możesz scharakteryzować taką osobę? Czy zazwyczaj jest to kobieta, czy mężczyzna? W jakim jest wieku? Co nią kieruje?
Przychodzą i kobiety i mężczyźni. Przychodzą ludzie, którym się wydaje, że są na zakręcie, albo drogi zawodowej, albo swojej prywatnej. Przychodzą osoby, którym się wydaje, że straciły „wizję na siebie” i chciałyby ją odzyskać. Albo potrzebują obiektywnego spojrzenia na siebie. Dotyczy to kobiet, ale tak samo dotyczy mężczyzn. Wiek to najczęściej osoby od 25 – 26 lat ale też 40, 50 a nawet 60 roku życia.
Czego od Ciebie najczęściej oczekują Twoi klienci? Że będziesz dla nich nauczycielem?
Klienci przychodzą często z nastawieniem „weź mnie za rękę i przeprowadź przez trudny okres mojego życia”. W coachingu tę odpowiedzialność oddaje się klientowi. Nie jest to łatwe, ale owocne. To on ma wziąć odpowiedzialność za własne życie i zacząć mieć kontakt ze sobą, żeby faktycznie wspaniałe rzeczy zaczęły dziać się w jego życiu, żeby świadomie doświadczać swojej sprawczości. Ja jestem ich towarzyszem w tym wszystkim. Różnica jest subtelna, ale kluczowa. Bo jeżeli dana osoba jest w ten sposób nastawiona, intensywnie czeka, prosi, wręcz naciska na mnie, żebym ją przeprowadziła, powiedziała jej co ma robić, to nie pracujemy dalej. Coaching nie jest dla każdego. Trzeba mieć zgodę na tego typu pracę. Mieć zgodę na to, że odpowiedzialność za swoje życie należy do klienta. Jest to zaskakujące doświadczenie dla osób przychodzących na coaching. Tu nie ma czary mary i tysiąca „dobrych rad”. Jest klient jego ścieżka zawodowa, jego możliwości i cele, jego determinacja, żeby to osiągnąć i odpowiedzialność za realizację celów.
W takim razie jak można zdefiniować pojęcie cocha/ coachingu? Kim jest, jaką rolę spełnia w życiu swoich klientów? Czym tak naprawdę się zajmuje? Landry Tom powiedział: „Coach jest kimś, kto mówi Ci, czego nie chcesz słyszeć, widzi to, czego nie chcesz widzieć – po to, abyś był kimś, kim zawsze chciałeś być”. Czy zgodzisz się z tą opinią?
I to jest określenie, które dotyczy dobrego coachingu na poziomie PCC. To są tak mocne słowa i tak prawdziwe. Stanowią kwintesencję dobrego coachingu. Zamieniłabym jedynie słowa nie „mówi Ci” ale „Pyta”. Moje doświadczenie jest takie, że bardzo mało doświadczeni coachowie jeszcze nie są gotowi, żeby pytać klienta o sprawy, które są dla osoby coachowanej trudne, albo zadać pytania o sprawy, które są pomijane, tzw. pytania sięgające sedna, po to żeby ta osoba zobaczyła siebie. W ICF (International Coach Federation) to jest już na poziomie PCC (Professional Certified Coach). Do tego trzeba mieć odwagę, kompetencje, ale przede wszystkim trzeba to zobaczyć u siebie. To wymaga niesamowitej pokory i ciężkiej pracy nad sobą, żeby móc zadawać takie pytania bez własnych intencji, aby kogoś naprawiać. Trzeba przede wszystkim siebie zweryfikować, żeby być dobrym coachem – narzędziem dla tej drugiej osoby. I to jest trudne, ale niesamowicie satysfakcjonujące. Im dłużej jestem coachem, tym coraz bardziej widzę jakiej ciężkiej pracy nad sobą to wymaga.
Ostatnio coaching stał się bardzo modny, jak myślisz co sprawia, że cieszy się takim zainteresowaniem?
Jesteśmy społeczeństwem, które do niedawna miało taki sposób myślenia, że jeżeli coś nie grało trzeba było się z tym pogodzić. Jeżeli los, dawał taką a nie inną pracę, związek był taki, a nie inny, to trzeba było się z tym pogodzić. Pójść do kościoła i pomodlić się, bądź poszukać jakiejś winy w sobie, ukorzyć się, przeprosić, być wdzięcznym za to co się ma.
Natomiast my jesteśmy mam wrażenie zupełnie nowym pokoleniem. Nowy trend, styl myślenia obserwuję u ludzi w młodszym wieku. Im młodsze pokolenie tym odważniejsze jest to myślenie, polegające na tym, że jeżeli coś nie gra, to można to naprawić. Jeżeli ja czegoś pragnę, a tego nie mam, to znaczy, że istnieje coś lub ktoś, kto mi pomoże to zdobyć, albo dobrze przygotować się do tego aby to zrobić. Jeśli czuję się źle psychicznie, to istnieją osoby, narzędzia, które temu zaradzą. Wiedza psychologiczna, gotowość do zmiany, oczekiwania to jest to, co zmienia się w świadomości ludzi. Ludzie chcą być bardziej efektywni, chcą być bardziej szczęśliwi, chcą robić rzeczy bardziej świadomie i odważniej, bo czują, że mogą. Na zachodzie Europy, w USA jest to naturalne, że osoby na wysokich stanowiskach, managerowie mają swoich coachów. W Polsce już też intensywnie rozwija się ten trend. Na Podkarpaciu też. Po coaching sięgają też osoby nie ze świata biznesu. Też takie, które się w nim widzą i chcą się do ego przygotować. I to jest świetny trend według mnie.
Czyli w relacji coach – klient jest pewien rodzaj przyjaźni?
Czasami przyjaźnie nawiązują się potem . Ale tak … – są w coachingu pewne elementy relacji przyjacielskiej. Nie jest to jednak przyjaźń. Podczas pracy panuje po obu stronach atmosfera życzliwości i szczerości. Coach wierzy w dobre intencje swojego klienta, nie ocenia, nie chwali na wyrost. Jest autentyczna szczera relacja oparta na zaufaniu.
Ale potrzebna jest jakaś sympatia, żeby współpraca dobrze się układała?
Tak. Ja dlatego robię gratisową sesję wstępną , żeby sprawdzić, czy między mną a osobą, która przychodzi, jest „dobra chemia”. Jeżeli jej nie ma, to nie ma zaufania. Jeżeli nie ma pozytywnych emocji to, z mojego doświadczenia wiem, że nie należy zaczynać współpracy. Widocznie to nie ja jestem tą osobą, to nie mój klient. Być może to nie ten moment. I cieszę się, że nie pracujemy ze sobą. Zarówno klient jak i ja podejmujemy wspólnie tę decyzję. Obustronnie. I błogosławię klientów, którzy odchodzą dlatego, że wierzę i ufam, że oni znajdą coacha dla siebie.
Czy jest jakaś reguła, ile sesji trzeba odbyć, żeby problem z którym przyszłyśmy został rozwiązany? Aby była widoczna zmiana?
Różnie się słyszy na rynku – że 6 sesji to jest mały proces. Zmiana, która następuje wynika z procesu. Coaching jest procesem i to musi trwać. Im trwa dłużej, tym lepiej dla klienta, dlatego że nawet jeśli wprowadza zmiany w swoim życiu, to te zmiany, aby się utrwaliły, żeby klient zweryfikował, czy to jest to, o co mu chodzi, to musi nastąpić czas. Fajnie jest, kiedy sesje są w odstępie 2 tygodnie. Ja kontraktuję się na 3 – 4, czasami 5 mc intensywnej pracy. Jeśli klient chce wydłużamy, jeśli chce skracamy ten czas. Zostawiam to klientowi. Może się tak zdarzyć, że klient osiągnie swoje cele po 2 tygodniach. Może się okazać, że będziemy pracować razem 3 miesiące i nadal będzie czuł, że chce więcej i więcej, aby zrealizować to co ustalił dla siebie na pierwszych sesjach kontraktujących cele.
Czy można powiedzieć, że sesje są bardziej lub mniej udane? Czy masz takie poczucie że „dzisiaj wykonałam super pracę”, a innym razem zastanawiasz się, czy można było jakiś element poprawić?
Do 400 sesji coachingowych często zadawałam sobie pytania: czy ja jestem dobrym coachem? Czy to była dobra sesja? czy klient jest zadowolony? czy ja jestem zadowolona? Miałam takie poczucie – tak to była dobra sesja, wykonałam kawał dobrej roboty. Teraz jestem w trakcie studiów zaawansowanych coachingu na poziomie PCC – to jest już wyższa szkoła jazdy – i zupełnie zmieniłam perspektywę. Pytam klienta, jak on tego doświadcza, bo paradoksalnie kiepska według mnie sesja może prowokować do wielkiej zmiany. I nauczyłam się, że nie jest ważne jak ja to czuję z perspektywy „ja” , natomiast istotne jest i ważniejsze jest to, co ta sesja zrobiła klientowi. Dowodem na to czy była dobra jest to jak działa klient, albo bardziej jak zmienia perspektywę patrzenia na siebie np.. Aby wiedzieć, czy sesja jest dobra, czy zła to trzeba oddzielić co się dzieje we mnie. I dopiero po jakimś czasie poprzez superwizje weryfikuję co jest moje, a co klienta. Patrząc na progres klienta i zbierając od niego feedback można wtedy względnie oszacować, czy sesja była ok, czy nie. To tak z mojej perspektywy. Coaching opiera się na emergencji, na takich małych subtelnych zmianach, które przynoszą spektakularną poprawę. Czasami klient drepta małymi kroczkami do przodu, bo na to ma gotowość. I to jest ok. Dobrze, że drepta.
Rozumiem, że jako coach nieustannie pracujesz nad sobą? Czy według Ciebie trudniejsza jest praca nad sobą czy praca nad wnętrzem innych?
Nie wiem co jest trudniejsze. I jedno i drugie. Albo i jedno i drugie może być łatwe. To zależy od tego co subiektywnie w sobie nosimy.
Lubisz pracować z metaforą? Czy metafora daje Ci dużą informację zwrotną o Twoim kliencie?.
Uwielbiam. A uwielbiam dlatego, że wiele osób, które się do mnie zgłasza, szczególnie w tym pierwszym etapie, kiedy „nie czują się wewnętrznie, namacalnie, od środka”. (Ludzie wiedzą jak wyglądają na zewnątrz, a nie do końca mają świadomość jacy są wewnątrz – jaki mają potencjał, z jakiego powodu się boją itd.). Na tym etapie metafora pomaga im zweryfikować, zobaczyć co noszą w środku. Ułatwia kontakt ze sobą. Na przykład w oparciu o ułożenie symboli, czy obrazków, czy nawet sięgnięcie po jakikolwiek obraz, wyobrażenie sobie jakiegoś przedmiotu, który go symbolizuje, łatwiej jest określić jakie posiada cechy, zasoby i co to mówi o tej osobie. Jest to narzędzie zdecydowanie ułatwiające i uprzyjemniające pracę.
Chciałabym zakończyć cytatem, który kojarzy mi się z coachingiem i z Tobą. Vaclav Havel powiedział, że „Wizja to nie wszystko, trzeba ją połączyć z działaniem. Nie wystarczy wpatrywać się w schody: musimy wspinać się po ich stopniach” . Czy to oddaje Twoją pracę, czy ma ona coś w sobie z takiej wspinaczki po schodach?
No co Ty? Ja sobie to inaczej wyobrażam. Jeżeli mam moją pracę ukazać za pomocą metafory to inne obrazy rodzą mi się w głowie. Ja sobie to wyobrażam tak: proces coachingowi jest jak jazda na deskorolce. Stajesz na deskorolkę i decydujesz jak chcesz jechać, żeby dobrze się czuć, bezpiecznie. Wybierasz kierunek i np. po lekko pochyłej drodze zaczynasz wreszcie się rozpędzić. Kwestia jak intensywnie odepchniesz się nogą i czy twoja deskorolka jest ustawiona w tym kierunku, w którym Ty chcesz jechać. Ja jako coach stoję obok, towarzyszę, jestem obecna na 100%. Zachęcam klienta do zobaczenia swojej jazdy z perspektywy wielu umiejętności jady na deskorolce, zachęcam aby poszukał nowych ambitnych Skate Park’ów, aby mógł w pełni powiedzieć sobie: tak o to mi chodziło.
***
Aneta Michno – certyfikowany i akredytowany coach Noble Manhattan Coaching, Institute Coaching & Mentoring. Należy do International Coach Federation. Aktualnie w trakcie akredytacji w ramach ICF na poziomie Professional Certified Coach (PCC). Ukończyła Studia Zawodowe Coachingu w prestiżowym Instytucie Mukoid, gdzie w dalszym ciągu kontynuuje swoją edukację. Bezpośrednio pracuje z klientami w Warszawie i w Rzeszowie. Ponadto prowadzi zajęcia z coachingu na Wydziale Coachingu w Wyższej Szkole Inżynieryjno – Ekonomicznej w Rzeszowie. Od ponad 2 lat aktywnie rozwija swoją firmę coachingową – ORTIS.
Wywiad przeprowadziła:
Anna Rączka – copywriter, blogerka, współzałożycielka projektu Colour Code, autorka inspirujących wywiadów z kobietami sukcesu, które wyróżnia autentyczność i oryginalność. Pomaga odkrywać indywidualny kod językowy małym i jednoosobowym biznesom tworzonym z pasją i sercem, pisząc unikatowe teksty na blogi i strony internetowe. Promuje kreatywne kobiece biznesy i marki skierowane do kobiet. Kocha pisać o ludziach dla ludzi. Specjalizuje się w tematyce lifestyle, przedsiębiorczość, moda, zdrowie. Wierzy w autentyczność w biznesie i spójność działania w zgodzie ze sobą. Gdy na chwilę odrywa się od pisania, podróżuje po świecie, biega, odkrywa nowe przepisy kuchni roślinnej lub relaksuje się, praktykując jogę.
PS. Specjalnie dla Ciebie mamy niespodziankę, na hasło COLOUR CODE darmowe konsultacje z Anetą Michno. Gdy będziesz gotowy zadzwoń + 48 500 226 610, lub napisz na adres aneta@michno.pl. Konsultacje mogą odbywać się zarówno w siedzibie firmy ORTIS jak i przez Skypa.
Komentarze