"Ludzie mają w zwyczaju z całego serca wierzyć w fikcję,
żeby móc ignorować prawdę,
której nie potrafią zaakceptować".
Libba Bray – Studnia wieczności
Dziś zacznę od poczucia własnej wartości, a w zasadzie od jego braku, na który wiele osób narzeka, wyjaśniając dlaczego nie wykorzystuje swoich możliwości. Zaburzone poczucie własnej wartości bywa faktycznie dużym problemem, problemem który jest bolesny, bo utrudnia osiąganie sukcesów, i/albo sabotuje osiągnięty cel, generując myśli: "nie masz prawa", "nie dorastasz", "to nie Twoje miejsce", "jesteś tu tylko przez przypadek".
Za to ludzi, którzy mają stabilne poczucie własnej wartości łatwo odróżnimy od reszty, bo oni pozwalają sobie na to, żeby być sobą. Są życzliwi dla świata, nie potrzebują umniejszać rangi innych, ani dodawać zasług sobie, nie obstawiają się tytułami, nie przesadzają z ubiorem. Oczywiście widzą swoje niedoskonałości i pracują nad sobą, ale oddychają pełną piersią i żyją naprawdę.
Skąd więc różnice? ... Problem podobno zaczyna się w dzieciństwie… Czasami mam wrażenie, że niezależnie od tego, co robi dziecko, to albo jest ono nie dość dobrym dzieckiem swoich rodziców, albo jest cudownym dzieckiem swoich rodziców. Wszystko zależy od tego, którą opcję rodzice mają wdrukowaną i jak sami radzą sobie z rzeczywistością. Warto mieć tego świadomość, żeby w razie potrzeby zmienić swoje podejście do dzieci, bo przecież schemat często wędruje przez pokolenia.
Ale ponieważ ten temat był i jest wciąż poruszany przez różnych specjalistów do człowieka, to nie chcę go eksplorować.
Proponuję podejść do zagadnienia nieco inaczej i na początek uświadomić sobie, że nie wszystkim naszym drżeniom i obawom są winni rodzice, że rodzicom tak naprawdę bardzo wiele zawdzięczamy.
Z rodziny (w skrajnych przypadkach z warunków w jakich nam przyszło żyć w dzieciństwie) wynosimy przecież wartości, nawyki i kompetencje, które powodują, że jednak odnosimy konkretne sukcesy, że jesteśmy tym, kim jesteśmy.
A więc zostawmy rodziców w spokoju, podziękujmy im i idźmy dalej.
Zastanówmy się raczej, kiedy zaburzone poczucie własnej wartości jest rzeczywistym powodem naszych niepowodzeń, a kiedy przykrywamy nim inne problemy – jak chociażby zwykłe lenistwo, czy źle wytyczoną drogę życia?
A może narzekając na brak poczucia własnej wartości, nie chcemy zobaczyć tego, że oszukujemy sami siebie - że zamiast systematycznie zdobywać wiedzę i doświadczenie, w szaleńczym tempie budujemy wizerunek, do którego nie dorastamy?
Bo wszystko chcemy za szybko, za dużo, za bardzo - za szybki awans, zawrotne tempo, wymagania na wyrost.
Bo tego wymaga świat oparty na zmianie i szaleństwie, które nazywane jest mylnie rozwojem – „możesz więcej”, „możesz lepiej”, „możesz szybciej”, „jesteś zwycięzcą”. A jak nie możesz? ... to idź na coaching lub do trenera mentalnego (oczywiście nie neguję tu sensu prawdziwego coachingu). I nagle rozwój staje się antyrozwojem – zmuszaniem się do niemożliwego, co powoduje stres, wahania nastrojów, nieprzespane noce i wiele problemów zdrowotnych.
Z moich obserwacji wynika, że ludzie, którzy systematycznie i wytrwale dochodzili do sukcesu, zwykle nie zastanawiają się nad swoim poczuciem własnej wartości. Są silni i spokojni. Pracują w swoim miejscu, w swoim czasie i w swoim tempie. Bo ich awans trwał wystarczająco długo, co dało im szanse na dorośnięcie do zajmowanej pozycji.
Proponuję więc spojrzeć na problem symptomów braku poczucia własnej wartości nieco inaczej niż zwykle - zatrzymać się i zastanowić, z czego wynikają nasze wstrzymujące myśli, a potem zacząć budować siebie - konsekwentnie, po kolei, spokojnie. Dać sobie czas i prawo do dojrzewania i rozkwitania, bo nie jesteśmy bojlerami hodowanymi na mięso, jesteśmy ludźmi, których wartość wzrasta powoli i zwykle jest wprost proporcjonalna do wysiłku, jaki włożymy w swój rozwój.
Więc jeśli zdarza Ci się narzekać brak poczucia własnej wartości, to zastanów co się kryje za twoimi odczuciami?
Na ile to, jak żyjesz, służy Ci?
Czy jeszcze w ogóle czujesz radość z życia? ... I jak często?
Czy swoje tempo życia poleciłbyś swojemu najlepszemu przyjacielowi?
Bo być może myśli „nie zasługuję”, „nie jestem wystarczająco dobry”, to nie wina Twoich rodziców, tylko samoobrona Twojego i tak już bardzo przeciążonego organizmu? …
Może to paniczny krzyk Twojego ego, które już więcej nie zniesie? …
A więc zatrzymaj się, wrzuć na luz, idź na spacer, a potem dostosuj prędkość.
Komentarze