Jestem poruszona po spotkaniu z Ojcem Ibrahimem Sabbaghiem, franciszkaninem z Syrii, które odbyło się w łódzkiej katedrze. Ojciec Ibrahim otrzymał nagrodę „Orły Jana Karskiego” za swoją pracę na rzecz mieszkańców Aleppo. Podczas spotkania opowiadał o tym mieście, kiedyś zamożnym, przemysłowym, teraz zburzonym; o ludziach, którzy przed wojną żyli dostatnio i byli hojnymi ofiarodawcami, a teraz stracili wszystko i sami żyją w strasznym ubóstwie; o tych, którzy umarli lub zachorowali, ponieważ nie mieli dostępu do czystej wodzie; o rodzicach, którzy naradzali się na facebooku, czy następnego dnia posłać dzieci do szkoły, ponieważ bali się o ich życie. Jednak to, co najważniejsze dla mnie w tym spotkaniu, to opowieść o dobru, które wydarza się w Aleppo. O tym, że na wielkie zło, które się tam dokonało, można odpowiedzieć wielkim dobrem- tak jak robi to Ojciec Ibrahim. Widzi potrzeby wokół siebie i odpowiada na nie, nie przerażając się, że jest ich tak wiele. Widzi, że nie ma pomocy medycznej- organizuje ją; widzi, że ludzie żyją w zniszczonych przez wojnę domach, bo nie mają dokąd pójść- odbudowuje je. Widzi młodych ludzi, którzy w tych ekstremalnych warunkach odważnie decydują się na założenie rodziny- wspiera ich. Robi krok w nieznane, nie wiedząc, czy się uda, czy zdobędzie potrzebne środki, działa pierwszy- i w zaufaniu prosi Boga, by także działał, bo teraz Jego kolej…I Bóg przychodzi, czy to przez papieża Franciszka, czy przez hiszpańską emerytkę, oddającą na rzecz Syrii pieniądze, które dotąd przeznaczała na jedno z lekarstw. Ta pomoc nie zawsze przychodzi od razu- czasem wydaje się, że Bóg milczy i wtedy potrzeba wielkiego zaufania.
Myślę, że to wielki dar, umieć dostrzegać potrzeby wokół siebie i mieć odwagę na nie odpowiadać. Potrzeba tu uważności, empatii i otwartości serca. A Ty jakie potrzeby wokół siebie widzisz? Na jaką chcesz dziś odpowiedzieć?
Komentarze