Niepowodzenia, stres, porażki. Któż ich nie ma. Często wyzwalają w nas złość i potrzebę szukania winowajcy. A może częściej worka treningowego, aby na nim pomstować nasze życie.
Wyobraźmy sobie takie sytuacje:
od wielu miesięcy staramy się o poczęcie dziecka,
straciliśmy pracę,
nasz związek to porażka, nie jest nam w nim dobrze,
brakuje nam pieniędzy na rachunki, kredyty, wakacje...
Idziemy ulicą i widzimy radosnych ludzi. Możliwe, że pod wpływem alkoholu. Roześmiani, wyluzowani. Z papierosem, droższym niż nasz telefonem, gromadką dzieci i kolejnym partnerem. Z kolejnej pracy ich zwolnili lub sami się zwolnili, bo taką mieli wolę. Załatwiają wszystko, a nie pracują.
Znacie takich ludzi?
Jakie uczucia i emocje wam wtedy towarzyszą?
Irytacja? Złość? Agresja? Przygnębienie? Bunt?
Do głowy przychodzą myśli...” jak to jest, że oni mają, a nie pracują, piją i nie dbają o siebie, a rodzą, co chwilę zmieniają partnerów, nie martwią się o nic i załatwiają szybko to, na co ja czekam miesiącami”. Skandal.
Nasz nastrój w tym momencie? Jeszcze gorszy. Bo tak w głębi serca czujemy się wtedy gorsi.
No dobrze...
Do brzegu...
Czy kiedykolwiek myślałeś o tych „winowajcach” jak o nauczycielach? Ekspertach?
No jak to? Mam brać przykład z menela?
Nie. Oczywiście, że nie namawiam nikogo do trybu życia mocno szkodliwego. Nie zachęcam do picia, palenia, braku pracy i życia ponad stan.
Nie mniej szanuję ich wybór. Staram się czerpać esencję z tego naparu.
Oklepane a jak mądre jest stwierdzenie, że u progu wszelkich kłopotów jest stres. Moim zdaniem to prawda.
Nieudane starania o dziecko?
Co robimy? Leki, lekarze, prokreacja zamiast seksu, pilnowanie śluzu i temperatury. Gdzie tu przyjemność i luz? Jak winowajcy to robią? Może mniej myślą? Może kochają się, gdy przyjdzie ochota, a nie zegar wybije? Może przed wypiją coś, co ich rozluźnia? Nie wplatają w pościel stresu.
Utrata pracy?
Robota jest, robota będzie. Nie tu to tam. Nie teraz to kiedyś. Jakoś to będzie. I często tak u „winowajców bywa”. Szef gnębi? To zamykają drzwi i idą w swoją stronę.
Związki?
Jak nie udane, to sprawdzają kolejne konstelacje. Nie tkwią w jednym, nie ograniczają się. Winowajca wie, że tego kwiatu jest pół światu.
Brak pieniędzy?
Jakoś się zdobędzie. Są lombardy, chwilówki, znajomi. Raty, kredyty, pomoc państwa.
Absolutnie nie namawiam nikogo do takiego stylu życia. Do niczego nie namawiam. Chcę, tylko tylko żebyście przeczytali jeszcze raz ten tekst i „winowajcę” zamienili na „eksperta”.
Wiem, że to trudne. Szczególnie w zawodach pomocowych. Patrzeć na klientów, którym jest lepiej niż nam. A to przecież ja jestem wykształcony, wysportowany, odpowiedzialny i mówię im jak żyć. Tylko jak żyć, jak wykonywać ten zawód pracując z winowajcami? Osobiście nie potrafię pracować z kimś, kogo nie lubię, lub przynajmniej nie cenię za coś. Zaręczam, że nie wymaga wielkich nakładów pracy i wysiłku znalezienie czegoś do lubienia.
To jak pizza, którą ktoś zamówi za nas. Jak zrzucę z niej krewetki, boczek czy ananas to zjem ze smakiem.
Mogę też nie zjeść i być głodnym, ale nie chcę. Długo tak bym nie pociągnął.
Komentarze