Zajmując się edukacją przyszłych coachów oraz superwizją zarówno tych początkujących, jak i zaawansowanych, zauważyłem pewien trend dotyczący zagadnienia coachingu. Szczególnie Ci, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w obszarach wsparcia w rozwoju, zainteresowani są głównie modelami, strukturami i narzędziami. To, co robią, ma działać szybko, efektywnie no i (a jakże!) efektownie. Ma iskrzyć. Ma się dziać magia.
Tymczasem coaching z magią nie ma nic wspólnego. Po drodze jest mu raczej ze światem nauki, tym zorientowanym na badania, ale i z twardym biznesem zorientowanym na działanie i wzrost. Nie dziwi mnie fakt dużego zainteresowania raczej atrakcyjnymi i przyciągającymi wzrok narzędziami coachingowymi, wszak cudownie, że one są! Młodzi coachowie często potrzebują poczucia bezpieczeństwa, które dają różnego rodzaju narzędzia (chociażby łatwiej jest zapełnić czas sesji oraz dają osadzenie w pewnej strukturze). Z biegiem czasu, gdy okazuje się, że te narzędzia i/lub różne interwencje coacha działają na klienta i są użyteczne, rodzi się pytanie, dlaczego? Co takiego się dzieje, że to działa? W jaki sposób ja jako coach wpływam na klienta i jak to się ma do procesu, w którym jest klient? Jak ja na niego oddziałuję? Czemu na jednego narzędzie X działa wyśmienicie a na innego wcale?
Inspiracji, by znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania szukać można w wielu miejscach:
- w filozofii (o tym już kiedyś pisałem tutaj),
- w sporcie,
- w nauce – np. w neurobiologii, psychologii czy antropologii,
- no i, wreszcie, w różnych modalnościach
Temu ostatniemu punktowi chciałbym się bliżej przyjrzeć, by pokazać Ci, jak wiele z tego, co robisz, pochodzi z dziedzin wprost pomocowych.
Dr Maciej Świeży w książce pt. „Psychologia dla coachów” zwraca uwagę na to, że coaching nie powstał w wyniku prac psychologów-naukowców. Jak pisze natomiast: „Psychologia zajmuje się jednak badaniem zagadnień o fundamentalnym znaczeniu dla coachingu – motywacji, uczeniu się, osobowości – więc to do niej powinniśmy się zwracać w poszukiwaniu zaplecza naukowego”. Wyraz wspomnianych zagadnień psycholodzy znaleźli w stosowaniu wiedzy w praktyce, w zastosowaniu teorii do tego, by móc pomagać innym osobom. Warto pamiętać o tym, że „nawet najbardziej spontaniczne pytanie nie bierze się znikąd: pojawiło się w umyśle konkretnej osoby, a więc jest produktem jej wyobrażeń na temat tego, co może być rozwojowo użyteczne”. W tym miejscu, jeśli spodziewasz się tego, że psychologia ułatwi oraz stanowczo i zero-jedynkowo potraktuje bycie i działanie człowieka, pewnie się rozczarujesz. Świat psychologii i psychoterapii oferuje za to różne podejścia (modalności), które strukturyzują i opisują najważniejsze zagadnienia. Nie wszystko – rzecz jasna – jest ze sobą spójne. Różne podejścia oznaczają różne rozumienia, różne podstawy a nawet sposób rozumienia człowieka i świata, w którym on funkcjonuje. Co to oznacza dla Ciebie jako coacha? Ano to, że warto poznać te perspektywy, by lepiej zrozumieć to, co robisz z klientami podczas sesji.
Sięgając do psychologii możemy mówić o czterech głównych wizjach człowieka:
- behawiorystycznej,
- poznawczej,
- psychodynamicznej,
- humanistycznej (lub humanistyczno-egzystencjalnej).
O trzech pierwszych więcej i szczegółowo – w odniesieniu do praktyki coachingowej – przeczytać możesz we wspomnianej książce. Zachęcam po to, by zyskać szersze spojrzenie na swoją pracę. Autor książki przeznacza jednak mało uwagi ostatniemu podejściu, nad którym chciałbym się chwilę zatrzymać.
Podejście humanistyczno-egzystencjalne
Moja osobista fascynacja tym podejściem zaczęła się w pociągu do Krakowa, w drodze na drugi zjazd Szkoły Coachów Grupy SET. Wtedy to zacząłem czytać książkę autora terapii skoncentrowanej na osobie – Carla Rogersa „O stawaniu się osobą”. Dzieło dla mnie niezwykłe, zbierające wiele moich nieuporządkowanych myśli w jedną, spójną całość. Jak pisze sam Rogers, kiedy sięga pamięcią do początków swojej koncepcji, to „klient wie, co go rani, w jakich kierunkach podążać, które problem są dla niego najważniejsze, które doświadczenia utkwiły w nim najgłębiej. Zaczynało się stawać dla mnie jasne, że jeśli nie zależy mi na popisaniu się własnym sprytem i wiedzą, to lepiej opierać się na kliencie w ustaleniu kierunku procesu terapii”. Brzmi znajomo drodzy Coachowie? :) No właśnie. To, co robi tym samym Rogers, to rozpoczyna dyskusję z Freudem oraz całą społecznością psychoanalityczną, wedle której (w tamtych czasach, a mówimy o latach 60 ubiegłego wieku) to psychoanalityk (terapeuta) jest ekspertem, nie klient. Rogers odwraca sposób myślenia, uważając, że człowiek wie, trzeba mu jedynie pomóc tę wiedzę odkryć (podobnie zresztą twierdził Sokrates ponad 2000 lat temu, konstruując metodę majeutyczną). To, czego klient (nie pacjent!) potrzebuje od terapeuty, to:
- bezwarunkowej akceptacji,
- empatii oraz
- autentyczności w relacji.
Znów masz wrażenie, że skądś to znasz?
Nurt terapii humanistyczno-egzystencjalnej to zatem takie spojrzenie, gdzie w centrum jest sam człowiek, który traktowany jest jako niepowtarzalna jednostka.
Jak czytamy w artykule poradnictworodzinne.pl:
„Nurt humanistyczno-egzystencjalny tłumaczy zaburzenia psychiczne w kontekście deficytu rozwoju osobowości, który to deficyt jest skutkiem niezaspokojenia ważnych psychicznych potrzeb, jak na przykład miłości, akceptacji, autonomii, realizacji znaczących wartości. W psychoterapii humanistyczno-egzystencjalnej pacjenta/klienta traktuje się jako niepowtarzalną osobę, a więc budowanie ogólnych modeli teoretycznych zwalnia tutaj miejsca związkowi emocjonalnemu, kontaktowi, jaki powstaje pomiędzy pacjentem/klientem a psychoterapeutą. Jakość tego kontaktu jest dla terapeuty znaczącą informacją na temat wewnętrznego świata osoby. Osoba ta zaś traktowana jest przez psychoterapeutę jako ktoś, w przypadku kogo świat zewnętrzny doprowadził do ograniczenia możliwości rozwoju. Zadaniem psychoterapii jest odblokowanie tej możliwości i pomoc osobie w usunięciu wewnętrznych ograniczeń. Terapia (…) zamiast na analizowaniu przeszłości i historii życia, koncentruje się na teraźniejszości i przyszłości. Charakterystyczne są dla niej: poszanowanie autonomii pacjenta/klienta, niedyrektywne zachowania terapeuty, równorzędność relacji między terapeutą a osobą zwracającą się po pomoc.”
Nadal podobne? Czy coś jeszcze? A jakże!
Celem terapii jest samorealizacja i zwiększenie poczucia własnej wartości – ilu z Twoich klientów przyszło do Ciebie z takim lub podobnym tematem? Do mnie mnóstwo.
Tak naprawdę można by mnożyć podobieństwa podejścia humanistyczno-egzystencjalnego z coachingiem, gdyż – jak sądzę – wiele jest czynników wspólnych. Zainteresowanych odsyłam do dzieł czy nawet pokazowych sesji na Youtube. Nazwiska, które bezpośrednio kojarzone są z tym nurtem to wspomniany już Carl Rogers, Viktor Frankl (twórca logoterapii, polecam jego książkę „Człowiek w poszukiwaniu sensu”), Abraham Maslow czy Fritz Perls (twórca terapii Gestalt) czy znany wielu coachom i psychoterapeutom Irvin Yalom. Pojęcia, które są szczególnie ważne dla tych ujęć to m.in. samorealizacja, samoaktualziacja, autonomia, poczucie odpowiedzialności, poczucie sensu, bycie w „tu i teraz”, potrzeby, wartości, autentyczność, zorientowanie na kliencie.
Znowu podobne? :) No właśnie. Warto więc sięgnąć do źródła tego, co robimy z naszymi klientami, by jeszcze lepiej rozumieć to, co dzieję się w niezwykłym akcie prawdziwego spotkania z drugą osobą. By mając te wiedzę, rozsądnie i świadomie dobierać interwencje coachingowe i przyczyniać się do większego wglądu klienta oraz efektywnego wspierania go w swojej zmianie. By swoją pracę wykonywać mądrze, rozważnie i z pełnym szacunkiem do osoby, która siedzi po drugiej stronie w zaufaniu do naszego profesjonalizmu.
Komentarze