Obserwuję od dawna intelektualne spory dotyczące empatii. Jedni widzą ją, jako ogromną wartość, utożsamiając umiejętność współodczuwania i uważnej obecności jako filar dobrych relacji. Inni natomiast empatię traktują jako słabość i balast, który bez odpowiedniej ochrony siebie w procesie współodczuwania doprowadza do kryzysów i wypalenia zawodowego (szczególnie w zawodach pomocowych lub związanych z zarządzaniem).
W świecie terapeutów, coachów zdania są także podzielone: wielu z nich uważa, iż empatia z klientem świadczy o deficycie kompetencji terapeuty, który powinien podchodzić do pacjenta z perspektywy wiedzy psychologicznej i nie ingerować w tym wszystkim w sferę własnych emocji.
Inni natomiast postawę opartą na wiedzy merytorycznej bez sięgania po mądrość serca utożsamiają jako ogromnie spłycającą postrzeganie: uznają empatię jako uzupełnienie wiedzy teoretycznej i postawę gwarantującą drugiej osobie podmiotowe traktowanie i znacznie szybszy proces zdrowienia (Reanimacja Emocjonalna, Porozumienie Bez Przemocy).
Ja w zależności od momentu mojego rozwoju byłam po obu stronach, Swego czasu bardzo chciałam się odciąć od empatii, sugerując się zdaniem psychoterapeutów orędujących podejściu „mędrca szkiełko i oko”. Okazało się, że skupiając się jedynie na narzędziach poznanych na studiach, czułam się coraz mniej autentyczna. Odstawiając empatię na poczet racjonalnej oceny sytuacji, jednocześnie zaczęłam tracić osobisty sens prowadzenia sesji. Bez serca oznaczało dla mnie bez sensu. W trakcie moich konsultacji z innymi specjalistami zyskiwałam różnorodne sugestie, jednakże Specjalista Otwartego Dialogu sugerował, iż empatia jest kluczowa, Coach był podobnego zdania, twierdząc, że empatia i intuicja to super moc, którą należy szlifować, rozwijać i… opiekować się nią.
Opiekować się nią: to okazało się absolutnie kluczowe, poznałam wtedy kompromis pomięzy dwoma podejściami, złoty środek. Zrozumiałam wtedy, dlaczego specjaliści zajmujący się pomocą innym mają superwizorów: innych specjalistów w tej samej dziedzinie pomagającym im szlifować swoje umiejętności, ale także na bieżąco rozpakowywać plecak mentalnego balastu. Chodzi bowiem o troskę wobec siebie i zdrową równowagę, bez której nawet najlepszy specjalista nie będzie w stanie skutecznie pomagać innym. Skoro osoby będące wykształconymi w zakresie pomocy psychologicznej potrzebują wsparcia, potrzebuje go każdy z nas.
Taką codzienną formą pomocy, kołem ratunkowym dla osób empatycznych słuchających często o cudzych zmartwieniach, pomagającym innym może być uważność i empatia skierowana ku sobie: jest jedną z dróg samopomocy, zachowania życiowej równowagi w relacji JA-ŚWIAT, JA-RODZINA, JA-PRZYJACIELE, JA-PRACA.
Wiele osób pomagających innym, nie potrafi równocześnie skupić się na sobie. Te same osoby, które są jak mitologiczny Atlas trzymający sklepienie niebieskie, podnoszą problemy wszystkich wokół, bywają jednocześnie ogromnie zablokowane, gdy przychodzi im skupić się na sobie. Zapytane o swoje sprawy odpowiadają: „Nie jestem pewna/pewien jak sobie pomóc” „Nie umiem się o siebie troszczyć”... Zazwyczaj osobom takim myślenie o sobie otwiera pytanie: co byś zasugerował/a komuś innemu w podobnej sytuacji? Tu zazwyczaj pojawiają się odpowiedzi… będące odpowiedzią na własne problemy. Czasami jednak obwarowania są tak ogromne, że wymagają pracy terapeutycznej, by je sukcesywnie rozbrajać i otwierać.
Niemniej w sytuacjach codziennych, gdy natężenie spraw, ilość bodźców, negatywnych wiadomości jest tak ogromna, warto wypracować sobie moment powrotu do siebie, by zobaczyć, ujmując sprawę metaforycznie, co się dzieje w wewnętrznym domu: sprawdzić troskliwie jakie zadomowiły się tam myśli, postaci, emocje, potrzeby? Co chcę sobie dziś powiedzieć? Warto podarować sobie codzienną sekwencję skupienia na sobie, by być swoim towarzyszem i nie zamiatać emocji i doświadczeń pod dywan, nie odkładać siebie na później, ponieważ dywan ten z czasem już nie zdoła ukryć wszystkich spraw i wtedy może być już nieco trudniej uporać się ze zgromadzonym materiałem, manifestującym się w postaci depresji, kryzysu lub wypalenia…
Ujmując to metaforycznie, myślę, że warto byś traktował/a siebie w obliczu trudnych doświadczeń jak troskliwy rodzic traktuje swoje dziecko. Gdy odczuwasz przykre emocje, skorzystaj z najbliższej możliwej okazji, by się sobą zająć: jeśli nie masz możliwości konsultacji z coachem lub terapeutą znajdź miejsce, w którym nic nie będzie cię rozpraszać:
1. Co się stało, czyli jaka sytuacja spowodowała Twój stan?
2. Odczucia związane z daną sytuacją, czyli: co odczuwasz w związku z tym, co się wydarzyło? Co Cię najbardziej martwi? Tutaj warto sobie pozwolić na doświadczanie: jakie emocje pojawiły się tego dnia w Twoim ciele? Jeśli odczuwasz emocje, pozwól im płynąć: nie blokuj ich. Gniew i smutek są komunikatem, że wydarzyło się coś, co nas poruszyło lub naruszyło nasze granice. Warto więc słuchać tych komunikatów. Czasami warto uzewnętrznić emocje w bezpieczny sposób: przyzwoleniem sobie na płacz, uzewnętrznieniem gniewu np. poprzez pisanie, malowanie, trening itp.
3. Jak chciałabyś/chciałbyś w przyszłości reagować na podobne sytuacje, aby nie doświadczać przykrości? Jakimi teraz dysponujesz strategiami lub czego potrzebujesz się nauczyć? Przygotuj sobie plan strategiczny na przyszłość.
Miej się w opiece. Bądź na siebie uważny i współczujący na równi, a czasami gdy potrzebujesz nawet bardziej niż wobec innych. Masz prawo odmówić wyjścia z przyjaciółmi gdy czujesz, że potrzebujesz pobyć ze sobą. Jeśli nie masz wypracowanej umiejętności odmawiania, polecam poznawanie Porozumienia Bez Przemocy. Masz prawo stawiać granice i separować się, nawet jeśli inni Ci sugerują, że nadużycie lub przykrość, której doświadczyłeś/aś jest normą.
Masz prawo realizować siebie i spełniać bez wstydu i poczucia winy. Czasami wymaga to zmiany wielu przekonań na swój temat, czasami pracy z wewnętrznym dzieckiem, czasami pracy z barierami mentalnymi, a czasami wystarczy sekwencja auto-empatii…
Komentarze