Znam ludzi, którzy mając dziesiątki osób wokół siebie, odczuwają poczucie osamotnienia.
Samotność w tłumie bywa dość dojmująca, albowiem osoba jej doświadczająca zazwyczaj doszukuje się problemu w sobie, diagnozując w sobie poczucie nieprzystosowania. Tymczasem prawda bywa nieco odmienna: wchodzimy w dialog, próbując zbudować w rozmowie obraz siebie w oczach drugiego człowieka: jeszcze zanim dokończy zdanie, mamy już anegdotę związaną z doświadczeniem z własnego życiowego podwórka, poradę lub opinię na temat powołując się na różnorodne autorytety dziedzin. Mówimy wiele o sobie lub o czymś budując własny wizerunek, jednak nieczęsto bywamy prawdziwym towarzyszem drugiego człowieka.
Prowadzimy pozorny dialog, wchodząc tak naprawdę w monolog przerywany co jakiś czas monologiem drugiego człowieka. Oba monologi mijają się wzajemnie, udając dialog: tworząc barykady z poczucia wyższości, próby przekonania, perswazji lub obawy przed odsłonięciem prawdziwego siebie. Ten autentyczny JA kryje się czasami za gąszczem racjonalizacji, wstydu i obwarowań. Niekiedy jednak spogląda nieśmiało, uchylając gardę sztywnych konstruktów i wtedy pojawia się w dialogu prawdziwe widzenie drugiego człowieka. Autentyczny dialog jest doświadczeniem niezwykłym, doświadczanie we wzajemnej obecności siebie samego i rozmówcy. Wtedy dialog może się odbywać nawet bez słów, może być nawet najmniejszym gestem serdeczności.
Człowiek w dialogu ma okazję doświadczania tego co autentyczne, nie sili się na to, by mieć odpowiedź lub interpretację na każde pytanie. Pozwala sobie być w roli ucznia, bez zarzucania sobie niewiedzy. Postawa oparta na pytaniu jest wtedy stanem naturalnym, jednak za pytaniem nie kryje się lęk o odpowiedź, a ciekawość. To nieznajomość rezultatu, gotowość doświadczania i eksploracji.
Prawdziwy dialog oparty na otwartości jako bazę traktuje pytanie oraz słuchanie, a także obecność.
Słyszę i słucham. Towarzyszę rozmówcy, nie próbuję być wyżej, nie próbuję wybawiać z opresji, nie próbuję krytykować. Próbuję zrozumieć, ale nie interpretować nie będąc zapytany o własne interpretacje.
Metaforycznie: Dialog to podróż, w której na drodze spotyka się dwóch wędrowców, każdy z własnym bagażem doświadczeń, każdy z nich w dialogu ma okazję ściągnąć z ramion własny plecak i podzielić się informacją na temat tego, co ma w swoim ekwipunku, co uważa za już niepotrzebne lub co potrzebuje jeszcze zdobyć, aby ruszyć w dalszą podróż. Dialog nie jest wkładaniem na cudze ramiona własnych bagaży, nie jest także próbą wyjaśnienia, że własna mapa i cel podróży jest jedynym uniwersalnym dla każdego podróżnika.
Nawet jeśli na moment przymierzamy czyjeś buty, nie próbujmy ich łatać nieproszeni, ani na siłę oddawać własnych, sugerować “w innych bardziej ci do twarzy”. Mając najlepsze intencje, możemy sprawić, że drugi człowiek zachęcony naszą perswazją wejdzie na nie służące mu ścieżki. Kto wtedy odpowie za rezultat naszych sugestii?
W tym właśnie tkwi piękno metody zwanej coachingiem: jest postawą na swój sposób filozoficzną opartą na zadawaniu pytań, w których to osoba odpowiadająca na pytanie samodzielnie buduje zasoby do dalszego ruszenia w drogę i wyznacza samodzielnie cele podróży.
Coach jest aż i jedynie towarzyszem, lustrem, kompasem.
Słyszy i słucha, jest uważnym towarzyszem, zadaje pytania służące głębokiej autorefleksji.
Komentarze