Chyba z 5 lat temu, a może i 6 miałam wypadek konny - podczas jazdy spadłam na plecy, a na mnie bezwładnie klacz (pół tony)…
Tydzień spędziłam w szpitalu podnosząc na duchu każdego ze współtowarzyszy, ale nie o tym dziś ( że w większości sytuacji można zachować pozytywne nastawienie).
Dziś o lękach i traumach, które siedziały we mnie głęboko.
Przestałam jeździć konno, nawet moja mama przestała jeździć.
Było to dla nas naprawdę mocne wydarzenie, to nie pierwszy mój wypadek konny, ale pierwszy, który naprawdę mnie przestraszył i zablokował na to, co kochałam.
Na wiatr we włosach i jedność z naturą, na poczucie wolności i współpracy z przepięknym zwierzęciem.
Dwa dni temu po długiej przerwie wsiadłam w siodło i zrealizowałam swoje marzenie - jazda kona po plaży
Komentarze