Musi być bilans, żeby był balans - powtarza moja znajoma księgowa. I choć księgowe zawiłości pozostają dla mnie czarną magią, nie wątpię, że ma rację i dosłownie, i w przenośni. Ową przenośnią chciałabym się dzisiaj zająć i przybliżyć odsłonę coachingu, w którym na warsztat bierze się właśnie balans.
Mowa tu o work-life balance coaching, który ma na celu wspierać klientów w poszukiwaniu lub odzyskiwaniu równowagi między życiem zawodowym i osobistym. Historia owej metody liczy kilkadziesiąt lat. Narodziła się na przełomie lat 70. i 80. na gruncie zachodnim jako odpowiedź rynku pracy na pracoholizm i wypalenie zawodowe. Do Polski zawitała w ostatnich latach jako coaching godzenia życia zawodowego i rodzinnego. Przyczyniła się do tego fala projektów unijnych nastawionych na wspieranie grup zawodowych zagrożonych wypaleniem lub wykluczeniem zawodowym.
Work-life balance dla każdego
Projekty unijne rządzą się swoimi prawami, dlatego określenie grupy docelowej jest konieczne w celu zdobycia funduszy. Wymienione grupy nie są jednak jedynymi, do których coaching godzenia życia osobistego i zawodowego jest adresowany. Bo któż z nas nie ma życia zawodowego, o osobistym czy rodzinnym nie wspominając? Kto z nas nie wpadał czasem w ciąg nadgodzin lub odwrotnie - zawalał sprawy w pracy z powodu zobowiązań osobistych?
Nawet będąc na bezrobociu (lub "between the jobs", eufemistycznie rzecz ujmując), człowiek ma pewne obowiązki i zadania, które mają swoją wartość rynkową, mimo że nie są wynagradzane. Są to choćby prace domowe, opieka nad dziećmi lub chorymi członkami rodziny. Każdy zatem jest potencjalnym klientem coachingu work-life balance! Fakt, że funkcjonujemy w różnych sferach, oznacza jedynie, że występujemy w odmiennych rolach, ale wciąż jesteśmy tą samą osobą o określonym systemie wartości, przekonań i potrzeb.
Kompletna treść dostępna na portalu Świat Coachingu.
Komentarze