1. Coach i coaching
Wyznaję, obawiam się, niepopularny dość pogląd, że coach musi mieć wiedzę. Nie można być jednego dnia ślusarzem, drugiego pójść na najlepszy nawet kurs i trzeciego zostać coachem. Doświadczenie zdobyte w pracy ślusarza może być nieocenionym dodatkiem, wartością dodaną. Sam zaś ślusarz może być przewspaniałym człowiekiem. Jednak coach musi mieć wiedzę o człowieku i o ludziach w ogóle. Musi wiedzieć jak człowiek myśli, jak reaguje, jak buduje swoje wartości i że ludzie się różnią.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby wszystkich coachów wysłać na studia psychologiczne, pedagogiczne czy medyczne. Jednak wydaje mi się oczywistym, że coach to człowiek ciekawy i chcący się dowiadywać. Cechy te są wpisane w – nie bójmy się tego słowa – etos coacha. A więc coach będzie szukał i się zwyczajnie uczył.
Spotkałem różnych coachów, także takich niestety (w tym certyfikowanych), którzy uważali, że ich doświadczenie w biznesie na powiedzmy kierowniczym stanowisku i kilku, kilkunastodniowy kurs wystarczą. A o ludziach nie wiedzieli nic. Trudno jest mi sobie wyobrazić by osoba taka mogła być dobrym coachem.
Wyznaję bowiem także drugi niepopularny pogląd, że swoją pracę należy wykonywać dobrze. Jaka by nie była. Sądziłem tak gdy pracowałem na budowach i kiedy pracowałem w biurach, kiedy świadczyłem usługi i gdy usługi te konsumowałem. I dalej tak sądzę.
Dlatego tym większy szacunek mam do coachów, którzy mają wiedzę i dbają o swój rozwój.
Coach używający określenie „synchroniczność” po prostu musi wiedzieć co to oznacza i że to określenie z Junga. Tym jest to ważniejsze, że niektórzy badacze określają Junga jako gnostyka. Wiadomo, że Jung gnozę studiował i był nią zafascynowany. Jeśli zatem klient będzie, dajmy na to, katolikiem to gnostyckie podejście do świata może zbudować mur między nim, a coachem. Mur nie wynikający z przepaści światopoglądowej tylko po prostu z niedopasowania – także kluczowej dla coacha umiejętności, albo nawet cechy. Pomijając już zwykły blamaż jeśli klient będzie, o zgrozo, bardziej kumaty.
I na dowód mam autentyczną historię jak to pewien coach spotkał się z młodymi ludźmi i opowiedział im o coachingu. Młodzi ludzie wyszli ze spotkania z niesmakiem twierdząc, że to New Age, pranie mózgu i do widzenia.
Coach używający określenie „synchroniczność” po prostu musi wiedzieć, że termin ten odpowiada buddyjskiemu TAO, chrześcijańskiej Opatrzności czy też pozostającej poza sferą religii i światopoglądu fizyce pola.
Coach musi wiedzieć, że większość narzędzi, które stosuje pochodzi z Programowania Neurolingistycznego (NLP), zaś samo NLP pochodzi z mapowania hipnoterapii – głównie Virgini Satir (która stosowała hipnoterapię choć nie nazywała jej w ten sposób) i Miltona Ericsona wybitnego amerykańskiego hipnoterapeuty.1 Zaś jeden z Twórców NLP Richard Bandler jest współcześnie być może najwybitniejszym hipnoterapeutą.
Moim zdaniem coaching to w ogóle jest NLP, zwłaszcza jeśli przyjrzeć się Meta-Modelowi czy procedurze nastawionej na przyszłość (w opozycji do psychoterapii nastawionych na przeszłość).2 Dobrze jest więc przynajmniej o tym widzieć, choć moim zdaniem coach po prostu musi być Praktykiem NLP.
A więc coach musi mieć wiedzę. Jeśli jej nie ma to dobrym coachem nie będzie. Nie ma szans. No chyba, że to zmieni i wiedzę nabędzie.
Coach musi mieć także predyspozycje. Ktoś kto boi się rozmawiać z ludźmi, albo ich nie potrafi szanować, albo ma naturę raczej doradcy i poprawiacza, dobrym coachem nie będzie. Nie ma szans. No chyba, że to zmieni.
Coach to postawa, to światopogląd, to cecha charakteru – nie tylko zawód.
Coaching jest pracą nad zmianą, jest metodą wspierania rozwoju, jest podróżą z dziś do jutra, z planów do realizacji. Istotą coachingu jest klient. To on wie, on jest specjalistą w jego własnej dziedzinie, czy jest nią jego praca zawodowa, rodzina, związek, hobby czy całe jego życie. Klient jest najlepszym specjalistą w kwestii własnego życia, nikt nie zna się na nim lepiej. Jeśli coach „wie lepiej” to coachem nie jest.
Coaching jest metodą, która pomaga klientowi wydobyć swój potencjał, „przypomnieć sobie” co jest dla niego ważne i jak realizować własne wartości poprzez rozmowę, poprzez sekwencje pytań i propozycje ćwiczeń, które – jak w metodzie akuszeryjnej Sokratesa – pozwalają odkryć to co kluczowe. Ponieważ klient sam dochodzi do ważnych dla siebie kwestii to wie, czuje, widzi i rozumie, że są istotnie jego własne. Tym są ważniejsze i tym łatwiej mu realizować zamierzone cele. Jeśli coach tego nie rozumie, jeśli zabiera się za doradztwo, nie umie uszanować tego, że to klient jest ekspertem w sprawach swojego życia, to coachem nie jest.
Coaching dzieje się w ciszy. Dzieje się między sesjami. Dlatego pomiędzy sesjami musi być przestrzeń, musi być dość czasu by znalazło się miejsce, które jest potrzebne klientowi na przemyślenia, na wszystkie te procesy, które dzieją się świadomie i nieświadomie. Jeśli coach tego nie wie, to coachem nie jest.
Coaching jest procesem. Musi trwać. I choć czasem jedno pytanie (dosłownie jedno) może zmienić życie to spotkań powinno być kilka, kilkanaście. Nie więcej ponieważ coaching koncentruje się na jednym lub dwóch konkretnych zagadnieniach. Oczywiście później można zmierzyć się z kolejnymi, ale żeby praca była efektywna konieczne jest zamknięcie tego procesu w niezbyt długim czasie. Z drugiej jednak strony proces ten musi mieć szansę trwać, żeby klient znalazł dość przestrzeni na wszystko czego potrzebuje, żeby „rzeczy mogły się wydarzyć”, wreszcie po to, żeby można było porównać stan sprzed i po procesie. To też coach wie, jeśli nie wie to coachem nie jest.
Coaching jest relacją, dzieje się pomiędzy ludźmi, pomiędzy coachem i klientem. I wiele, bardzo wiele od tej relacji zależy. Coach nie może być tylko technikiem, musi czuć, musi zauważać i reagować na sygnały, na „symptomy”. Musi też umieć (chcieć, móc) stworzyć atmosferę, w której klient poczuje się bezpiecznie, atmosferę zaufania, dobrej pracy, bo bez względu na aktualny temat coaching zawsze jest bardzo osobisty i musi być bardzo osobisty, żeby rezultaty były dobre. A więc coach musi nawiązać tę relację i tak jak na kliencie spoczywa odpowiedzialność za rozwiązania i ich realizacje, tak na coachu spoczywa odpowiedzialność za nawiązanie relacji. I do tego niezbędny jest szacunek, empatia i wiedza na przykład o mowie ciała, o sposobach w jaki komunikują się ludzie, ciepło, otwartość i wszystkie te cechy, o których wiemy. Jeśli coach tego nie ma, to coachem nie jest.
Coaching dzieje się w kontekście i tego kontekstu zarówno klient jak i coach muszą być świadomi. Klient ma swoje życie, swoją pracę, mieszka w konkretnym miejscu, ma rodzinę, bliskich, przyjaciół i „jego” zmiany są także ich zmianami i trzeba to mieć na uwadze, trzeba odpowiedzieć na szereg pytań o szeroko rozumianą ekologię stawianych sobie przez klienta celów. Jeśli coach nie bierze pod uwagę tego kontekstu, to coachem nie jest.
Coaching jest mądry. Jest ekologiczny właśnie. Dzięki niemu klient uświadamia sobie to co już było dlań ważne i staje się ekspertem od własnego życia, wybiera właściwe dla siebie i według siebie cele, strategie, motywacje. Coach, znów, nie może być tylko technikiem, musi wiedzieć i „czuć” „jak działa człowiek”, jak działa ten konkretny klient, żeby zauważyć, doświadczyć tego co jest ważne. Jeśli nie wie i nie czuje, to coachem nie jest.
Coaching jest wreszcie procedurą, jest konkretną metodą i coach musi być „też” technikiem ponieważ coaching jest metodą całościową i trzeba umieć go stosować, oddzielić pytanie od doradztwa, ciekawość od wścibstwa. Jeśli więc coach zasad nie zna, to coachem nie jest.
Komentarze