Rzadko zdarzało się tak, że w dzieciństwie wszystkie nasze potrzeby były zawsze zaspokajane. Wachlarz niezaspokojonych potrzeb może być bardzo szeroki: od potrzeby ciepła, dotyku, troski i uwagi, przez potrzebę poszanowania dziecięcej woli, do potrzeby bezpieczeństwa, akceptacji i miłości. Jak mówi coach i psycholog Monika Goworek również nadmierna opiekuńczość mogła skutkować brakiem zaspokojenia naszej potrzeby autonomiczności. Przyczyn nie należy upatrywać jedynie w patologii rodzinnej. Jednym z powodów może być to, że rodzice nie dostrzegają wszystkich potrzeb dziecka, ponieważ potrzeby rodziców także nie były w pełni realizowane, kiedy oni sami byli dziećmi. Jednak bez względu na etiologię, warto zwrócić uwagę, że nawet najlepsza matka i ojciec nie są w stanie zaspokoić wszystkich potrzeb i oczekiwań swojego dziecka. Dzieciństwo bowiem zawsze niesie ze sobą także trochę frustracji i cierpienia.
Oczywiście jednorazowe lub sporadyczne niezaspokojenie naszych potrzeb w dzieciństwie nie powoduje trwałych następstw w dorosłym życiu. O znaczącym wpływie dziecięcej frustracji możemy mówić wtedy, kiedy były one regularnie niezaspokajane. Podstawowym obszarem, który zostaje wtedy zachwiany, jest nasz rozwój emocjonalny. Istnieje w psychologii określenie opisujące poważne skutki chronicznego braku zaspokajania potrzeb dziecka, a jest nim zespół niezaspokojenia emocjonalnego. Główną konsekwencją zaburzeń w rozwoju emocjonalnym są trudności w budowaniu zdrowych relacji uczuciowych z innymi ludźmi. Zawiera się w tym lęk przed bliskością, przed intymnymi sytuacjami, a także niechęć do angażowania się w związki oraz obwinianie partnera lub parterki o problemy w związku. Według psychologów doświadczanie w dzieciństwie odrzucenia (czyli braku zaspokojenia potrzeb związanych z bliskością, miłością czy akceptacją) może prowadzić do obniżonej samooceny, towarzyszącej nam niepewności, chwiejności uczuć czy też ciągłego zabiegania o uwagę i uznanie oraz trudności w radzeniu sobie z tym, kiedy inni nie poświęcają nam wystarczająco dużo czasu.
Jak zatem radzić sobie z aktualnymi problemami wynikającymi z frustracji potrzeb z dzieciństwa? Ujęciem, które już od jakiegoś czasu zyskuje na popularności, jest koncepcja wewnętrznego dziecka. Psychologowie coraz częściej postrzegają naszą psychikę jako strukturę złożoną z wielu postaci (części osobowości). Każda z nich jest dla nas ważna i wnosi coś cennego do naszego życia. Jedną z takich postaci jest właśnie nasze wewnętrzne dziecko. W celu poradzenia sobie z niezaspokojonymi potrzebami z dzieciństwa, psychologowie wskazują, że istotne jest nawiązanie kontaktu z naszym wewnętrznym dzieckiem. Jedno z ćwiczeń jakie proponuje psycholog Monika Goworek, które ułatwia nawiązanie relacji z tą częścią naszej osobowości jest to, żebyśmy przypomnieli sobie czas, kiedy byliśmy dzieckiem lub nastolatką/nastolatkiem. Pomyślmy, jakie mieliśmy wtedy marzenia, plany. Przypomnijmy sobie, jak wtedy mówiliśmy: „Kiedy już będę dorosła/dorosły, to…” i zrealizujmy te pomysły z uśmiechem. Np.: Jak już będę duża/duży to…
… kupię sobie tyle lodów, na ile będę mieć ochotę
… będę leżeć i oglądać filmy do późnej nocy
… będę wracać do domu, kiedy zechcę
… na śniadanie zjem czekoladę
… kupię sobie właśnie taką zabawkę
… kupie sobie coś nieprzydatnego, co już dawno chciałam/chciałem mieć
… będę się ubierać, jak mi się podoba
… nie umyję zębów przed spaniem
Możemy również na chwile pozachowywać się jak dzieci i pohuśtać się na huśtawce na placu zabaw, pójść do cyrku lub zoo, pomalować lub porysować, potańczyć przed lustrem, poprzebierać się i porobić sobie zdjęcia, pokrzyczeć, poskakać na łóżku, porzucać poduszkami czy poleniuchować cały dzień. Pomyślmy o jednym dniu wagarów, zaplanujmy taki dzień, by poupajać się „próżniaczym nastrojem”. Oczywiście w pracy z wewnętrznym dzieckiem nie chodzi o to, byśmy na powrót stali się dziećmi czy o to, aby niedojrzałe zachowania całkowicie nami zawładnęły. Chodzi raczej o zobaczenie tej części naszej osobowości, której potrzeby mogły być w dzieciństwie niezaspokojone i pozwolenie sobie na chwilę poczuć, jak to jest, kiedy potrzeby te są realizowane. Chodzi również o mówienie do naszego wewnętrznego dziecka tego, co zawsze pragnęliśmy usłyszeć będąc dzieckiem. Dzięki temu możemy uznać jego ból, lęk, smutek czy frustrację. Dając mu wsparcie, miłość i opiekę, pomożemy w rozwijaniu naszej własnej siły.
Ważne w pracy z niezaspokojonymi potrzebami z dzieciństwa jest zrozumienie, że przeszłości nie możemy zmienić. Możemy natomiast decydować, w jaki sposób będzie ona wpływała na naszą teraźniejszość. Istotne jest również uświadomienie sobie, że nie ma idealnych rodziców. W związku z tym zrzucanie na nich całej odpowiedzialności za nasze życiowe niepowodzenia jest czasami tylko wymówką, żeby to inni się nami zajmowali. Warto wtedy zadać sobie pytanie: „Czy przyjmowanie przeze mnie roli ofiary rzeczywiście zaspokaja moje potrzeby? Czy może cenniejsze będzie wzbudzenie u innych zainteresowania, a nie litości?”. Psychologowie przestrzegają przed wykorzystywaniem trudnego dzieciństwa jako biletu ulgowego na życie. Radzą przepracowanie tych doświadczeń. Nigdy nie jest bowiem za późno na to, by ocenić swoje dzieciństwo korzystnie. W końcu ten czas ukształtował nas, na takich jakimi jesteśmy dzisiaj. Może nas na coś uodpornił, może dzięki niemu coś bardziej doceniamy? Dzięki zmianie naszych przekonań i sposobu reagowania wprawdzie nie pozbędziemy się przykrych wydarzeń z okresu dziecięcego, ale na pewno będziemy mogli nauczyć się nie rozdrapywać starych ran. Od nas bowiem zależy, czy będziemy obarczać się naszym ciężkim dzieciństwem do końca życia, czy też nauczymy się dbać sami o siebie, tak jakbyśmy byli dla siebie najlepszymi rodzicami na świecie.
(DP)
Komentarze