Pochylam się nad tematem randek przez Internet. Z portali randkowych korzystają codziennie tysiące osób, a mimo to ta kwestia jest ciągle owiana tajemnicą. Znam wiele małżeństw, które poznały się przez Internet, ale nie mówi się o tym jawnie. No właśnie, dlaczego?
Na myśl nasuwa mi się powiedzenie: „Problem to nie problem. Problem to twoje podejście do problemu”. Przyjrzyjmy się zatem, czym jest randkowanie przez Internet? Myśląc wprost, to zarejestrowanie się na jednym z portali dedykowanych właśnie spotkaniom damsko-męskim czy innym, nieważne. Sama myśl o rejestracji, szukanie zdjęcia (najchętniej takiego, żeby nas nie rozpoznano) napawa stresem, bo jak ktoś zobaczy, to wstyd. Z drugiej strony, to przecież jedna z możliwych w XXI wieku dróg, aby poznać przyjaciół czy drugą połowę na resztę życia. Warto więc zadać sobie pytanie: co jest najgorszego lub najtrudniejszego w tym przedsięwzięciu? A co, jeśli ktoś zaprosi nas na spotkanie nie na typowym portalu randkowym, ale np. na znanym portalu społecznościowym? To już nie wstyd? To już nie stres? Ja posiadam konta na portalach społecznościowych od roku i ilość propozycji spotkania znacznie przekracza ilość zaproszeń z czasów, kiedy byłam zarejestrowana na portalu "typowo randkowym".
Gdzie w takim razie znajduje się ten punkt zapalny stresu, wstydu czy obawy? Czy to bycie w tym miejscu, czy raczej nasze wyobrażenie o nim? Byłam niedawno u przyjaciół we Francji i tam spotkałam się z ich znajomymi. Pierwsze spotkanie, zapoznanie, rozmowa i dziewczyna od wejścia tłumaczy mi, że jest zestresowana, bo ma dziś randkę z Internetu. Była pełna ekscytacji i opowiadała mi o tym przez dłuższą część wieczoru, razem z innymi detalami ze swojego życia. Nie przypominam sobie, by taka sytuacja kiedykolwiek miała miejsce u nas, w Polsce – no, może wśród bardzo bliskich znajomych. Kiedyś koleżanka podzieliła się ze mną informacją, że jej narzeczony jest "z Internetu", ale za chwilę padła prośba o przysięgnięcie, że się nie wygadam. Może więc warto zastanowić się, czy jest z czego robić problem albo tajemnicę – przecież skoro tyle osób korzysta z tej formy kontaktu, to znaczy, że jest to potrzebne i przydatne.
Zupełnie inną sprawą jest jakość tych spotkań. Jeśli wstawiamy zdjęcie z biustem na pierwszym planie to nie dziwmy się, że będziemy otrzymywać "niemoralne" propozycje. Jeśli czatujemy od 3 miesięcy, zamiast po kilku zdaniach zorganizować spotkanie, to nie bądźmy rozczarowani, gdy mocno bijące, nakręcane miesiącami serce zwolni na widok osobnika lekko odbiegającego od opowieści czy zdjęcia sprzed 10 lat. Tak samo jest ze sposobem zapraszania na randkę: jeśli mężczyzna proponuje herbatkę w domu, bo "w knajpie to kosztuje z 15 zł!", to raczej torebki od Prady nie dostaniemy i za obiad też nie zapłaci. Nie dyskutuję, czy to dobrze czy źle – przytaczam to tylko jako przykład na to, że warto obserwować detale, aby nie mieć złudzeń. Przenośmy doświadczenia z pracy: jeśli ktoś nie zna angielskiego, to nie oczekujemy, że będzie naszym tłumaczem na konferencji. Jeśli samo umówienie się jest problemem i potrzeba dwóch dni na ustalenie miejsca i czasu, to zaskoczenie po spotkaniu z powodu tego, iż jegomość jest nieogarnięty, też wydaje się bezzasadne.
Ja zdecydowałam się na cztery spotkania po dwóch, trzech "czatach". Jedne trwały krócej, inne dłużej, ale można od razu uczciwie powiedzieć, co się myśli. Z jednym Panem spotkałam się nawet drugi raz. Zawsze można sobie jasno powiedzieć, że umawiamy się tylko na kawę i jeśli uznamy, że nie ma tego "klik", to bez stresu rozstajemy się po chwili. Jeśli zgotujemy sobie kilka godzin rozmowy bez entuzjazmu tylko dlatego, że nie wypada wyjść, to możemy nie mieć ochoty na kolejne. Każdy ma prawo czuć się dobrze lub źle w towarzystwie kogoś i nie należy tego brać do siebie czy się za to obrażać. To tak jak z sukienką czy garniturem w sklepie – nie bierzemy pierwszej kiecki z manekina, tylko przymierzamy wiele. Oprócz tego, nawet najpiękniejsza kiecka może nie leżeć dobrze na każdej figurze. Dlatego mamy prawo „poprzymierzać się" z potencjalnym kandydatem. Spotkajmy się bez napięcia i oczekiwania, że to ten jedyny czy ta jedyna.
Odpowiedzi na pytanie Czytelnika o randki w Internecie będzie zatem wiele. Najważniejsze jest to, aby samemu zastanowić się, kogo szukamy? W jakim celu? I jak sami czujemy się z tym, że za chwilę będziemy na randce zorganizowanej przez Internet.
Artykuł przygotowany dla portalu www.zmianywzyciu.pl
Komentarze