…… i aby wzbić się w powietrze potrzebuje do pary drugie skrzydło. A to może nam zapewnić tylko inny anioł, czyli drugi człowiek. Zainspirowana metaforą mojego kolegi Roberta, pragnę wskazać na to jak istotne w naszym życiu są relacje z innymi ludźmi. Naturalną tendencją człowieka jest dążenie do wspólnoty. Wspólnota zapewnia swobodny rozwój na wielu płaszczyznach poznania i doświadczenia. Zaspokaja najgłębsze ludzkie potrzeby: miłości, bliskości i bezpieczeństwa, dając jednocześnie wsparcie i eliminując samotność oraz strach. W relacjach następuje przepływ życiodajnej energii, dzięki której doświadczamy sensu naszego istnienia. W erze szerokorozumianego konsumpcjonizmu, zatopieni w wymiarze czysto fizycznym, ludzie dążą do wyróżnienia się z „tłumu”. Koncentrując się na byciu jedynym w swoim rodzaju i wyjątkowym zdradzamy jednocześnie potrzebę bycia zauważonym i docenionym. Skupiając na sobie uwagę innych poniekąd wysyłamy komunikat „nie chcę być sam!”. Podświadomie pragniemy być częścią większej całości i tworzyć z nią jedność. Z taką intencją wchodzimy we wszystkie relacje w naszej rzeczywistości. Niejednokrotnie potrzeby te znajdują się pod przykrywką myśli, ocen, przekonań i wierzeń. W gruncie rzeczy, podświadomie wyciągamy ręce po wsparcie, zrozumienie i akceptację, zarówno w momentach sukcesów jak i porażek. Już sama świadomość posiadania bliskiej osoby wytwarza poczucie pełni i nadaje moc sprawczą w naszych poczynaniach. Jednak strategie jakie obieramy zaspokajając tę potrzebę, prowadzą do zupełnie odwrotnego skutku. Realizując koncepcję – „ja, mnie, moje” w naturalny sposób oddzielamy się od siebie nawzajem, blokując w ten sposób przepływ energii między nami. W ten sposób budujemy samotnię emocjonalną i mentalną karmiąc się strachem o przyszłość. A strach to nic innego, jak brak miłości. Nie umiejąc kochać siebie nigdy nie będziemy w stanie pokochać bezwarunkowo drugiego człowieka. Miłość jest jedyną rzeczą, która się mnoży, gdy się dzieli.
W jaki sposób osiągnąć stopień otwartości na siebie samych?
To proste, ale nie łatwe…
1 - wycofaj oceny. Oceny rodzą się z porównań. Na każdym poziomie porównujemy siebie do innych i innych do siebie, by mieć punkt odniesienia. OK, tylko po co Ci to? A gdybyś przyjął, że jesteś dobry w takim wydaniu w jakim istniejesz, to co? Porównania znikną, a co za tym idzie oceny również.
2 – akceptuj. Zaakceptować to przyjąć z bezwarunkowym uznaniem to co przychodzi. We wszystkim jest dar, który upiększa nasze życie i nadaje sens istnieniu. Sztuką jest jednak zauważyć to. Nie uda się to tam, gdzie patrzymy na kalejdoskop zdarzeń przez pryzmat oczekiwań. Jeśli coś nie idzie po myśli jest automatycznie odrzucane. Suficki poeta Rumi napisał „Gdzie nie sięgają wyobrażenia o prawości i nieprawości, zaczyna się szczere pole. Czekam tam na Ciebie”
3 – odpowiedz sobie na pytanie: gdzie jestem? Tu i teraz, pięć lat temu, czy może za dwadzieścia lat na emeryturze? Idąc za Eckhartem Tolle - jakim jesteś człowiekiem: teraźniejszym, człowiekiem przeszłości czy może przyszłości. Bycie tu i teraz eliminuje stres związany z wydarzeniami, które nie istnieją w bieżącej chwili i jednocześnie pozwala cieszyć się i doświadczać tego co faktycznie dokonuje się w naszej przestrzeni.
A więc, jak powiedział Mahatma Gandi „Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie” Jeśli chcesz miłości – daj miłość, jeśli chcesz zrozumienia - bądź wyrozumiały, jeśli chcesz szacunku - szanuj! Jeśli chcesz bliskości – bądź blisko!
By wzbić się w powietrze potrzebujesz pary skrzydeł….. drugiego człowieka!
Komentarze