Kilka lat temu, kiedy pracowałam jako doradca zawodowy. W pracy z klientami często korzystałam z różnych testów, ankiet, wywiadów, porad, często proponując gotowe rozwiązania, które sprawdziły się u innych osób. Efekty mojej pracy były różne. Widziałam, że każda osoba ma swoją własną mądrość życiową, która czasem była zgodna z treścią porad (wówczas doradztwo przynosiło widoczne efekty), a czasami zupełnie odmienna (wówczas każda ze stron miała poczucie, że to się nie uda). Coraz częściej obserwowałam, że im mniej doradzam, a więcej słucham i stwarzam możliwość do samodzielnego szukania rozwiązań przez osobę, z którą pracuję, efekty są zdecydowanie lepsze. Klienci są bardziej zadowoleni ze spotkań, a ich życie zmienia się w sposób, którego często nie byłabym w stanie przewidzieć. Doszłam do wniosku, że choćby spotkania odbywały się codziennie, choćby rozmowy trwały po kilka godzin każdego dnia, choćbym znała doskonale każdą branżę, moje rady nadal nie byłby wystarczające. To, co było kluczowym, brakującym elementem, to pełna wiedza o kliencie. Nie byłam w stanie jej zdobyć, w sposób pozwalający mi myśleć tak, jak myśli klient. Taką wiedzą dysponował wyłącznie mój klient. To on wiedział (bardziej lub mniej świadomie) kim jest, jakie ma cele, wartości, przekonania, czym żyje, dokąd zmierza, od czego ucieka, co go blokuje, a co nakręca. Tylko on wiedział co może się stać, gdy zrobi coś na siłę, wbrew sobie, za szybko, za powoli, z pominięciem jakiegoś ważnego kawałka układanki. Ja mogłam towarzyszyć mu w uświadamianiu sobie tego, co być może było na dany moment dla niego niedostępne.
W tym czasie na konsultacje umówił się do mnie klient - Michał. Miał dylemat. Sprawa miała określony termin ważności i wymagała jednoznacznej decyzji. Jednak decyzja nie była łatwa. Otrzymał propozycję pracy. Bardzo atrakcyjną, dającą duży prestiż, stwarzającą możliwości rozwoju, otwierającą nowe perspektywy w jego życiu zawodowym. Wiedział doskonale, że to jest to, o czym kiedyś marzył. Coś jednak podpowiadało mu, że przyjęcie tej propozycji nie jest takie oczywiste. Rozpoczął więc poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Co zrobić? Pytał o radę rodzinę, przyjaciół, znajomych. Dostawał mnóstwo „złotych rad” –„Zrób tak:….”, „Nad czym ty się zastanawiasz, przecież to oczywiste, że nie możesz przyjąć tej propozycji, nie sprawdzisz się, a potem nie będzie powrotu na stare śmieci”, „Musisz się zgodzić, wiem co mówię, kiedyś też miałam taki dylemat, źle zdecydowałam i teraz żałuję”, „Stary, nie ma się co zastanawiać, to jedyna taka szansa, więcej się nie powtórzy”, „No nie wiem, ale na twoim miejscu na pewno bym tak nie zrobiła, musisz pamiętać matce, dzieciach, żonie, przecież oni…” i tym podobnych. Słysząc te rozwiązania czuł jednak, że nie uwzględniają one ważnych dla niego aspektów, miał wrażenie, że ludzie go nie rozumieją, nie słuchają do końca tego co mówi, nie widzą tego dylematu tak jak on. Szukał więc dalej, pytał kolejne osoby. I tak trafił do mnie. Był przekonany, że skoro zawodowo zajmuję się doradztwem zawodowym, będę znała odpowiedź na jego pytanie. Postanowiłam jednak nie dawać gotowych rozwiązań. Zgodnie z założeniami coachingu zaczęłam sama zadawać pytania. Pytałam a Michał szukał w sobie odpowiedzi. Czasem odpowiedzi przychodziły szybko i łatwo, czasem wymagały więcej czasu, głębszej refleksji, zmiany perspektywy, sięgnięcia do głęboko skrywanych przekonań, myśli. Spotkaliśmy się kilka razy, zanim ostatecznie zdecydował. Decyzja, którą podjął była jego decyzją. Wiedział dlaczego ją podjął i był się z siebie bardzo dumny.
Jestem coachem z przekonania - wiem jak skuteczna jest ta metoda. Głęboko wierzę, że ludzie posiadają wystarczającą wiedzę, pozwalającą im podejmować najlepsze decyzje i realizować zamierzenia, potrzebują czasem tylko drogowskazów w drodze do celu.
Kontakt
Zapraszam do kontaktu mailowego lub telefonicznego. Nr telefonu: 507-780-621