Każdy zaczyna w ten sam sposób. O rety, żebyś wiedział ile czasu i energii poświeciłam by znaleźć to co chcę w życiu robić i jednocześnie odczuwać satysfakcję. Wiesz ile wylanych łez i wielkich frustracji mnie to kosztowało?
Całe mnóstwo, aż dotarłam tutaj, w to miejsce, na tą stronę i postanowiłam dzielić się z innymi tym co mnie osobiście inspirowało i co pomogło. Przede wszystkim jednak chcę się podzielić z Tobą swoją wiedzą, a jest ona mocno zróżnicowana.
Dzisiejsze czasy obfitują w pośpiech i chaos. Wielkie korporacje przebierają w pracownikach jak w ulęgałkach i choć często spotyka się określenie, że mamy rynek pracownika, to i owszem, tyle że firmy zdecydowanie stawiają teraz na młodych, świeżych i nieopierzonych. Dlaczego? Bo tylko taki świeżaczek nie będzie świadomy swojej prawdziwej wartości, tylko jego uda się korporacji totalnie dostroić do panujących w niej zasad i wpasować w funkcjonujące stereotypowe tryby machiny w niej działającej. Tryby te będą kręcić się bardzo długo i mozolnie, aż z naszego świeżaczka pozostanie wyciśnięta łupinka, niezdatna do samodzielnej egzystencji, totalnie zależna od korporacji i lękająca się wszystkiego włącznie z własnym cieniem.
Tego właśnie dziś powinniśmy unikać. Jeśli zatem powyższe wydaje Ci się znajome, czujesz że zasiedziałeś się w jednym miejscu zbyt długo, ale brak Ci bodźca by wykonać pierwszy ruch, to wiedz że znalazłeś się we właściwym miejscu.
Znasz powiedzenie, że nie można być dobrym we wszystkim? Obalam ten mit, powiem więcej, można być bardzo dobrym we wszystkim, ale pod warunkiem, że bardzo się tego pragnie i że zajmujesz się tylko tym co naprawdę kochasz. Taka jest właśnie rola mentora, to powinien robić. Pomagać znaleźć mocne strony i na maksa z nich w życiu czerpać.
Dla mnie mentor to osoba, która jest w stanie poświęcić się dla innych, odda swój cenny czas by jej podopieczny odniósł sukces, a sukces ten będzie wielką satysfakcją dla ich obojga.
Dzisiejsza pogoń za wynikiem trwa uparcie nie tylko w potężnych korporacjach, ale i małych startupach. W tym wielkim wyścigu przestaje być ważne jak, a wiodące jest, kiedy i ile. Czas odgrywa niebagatelną rolę i ma ogromną wartość w wielu projektach mających deadline na wczoraj.
Ale kto? Zły pracownik? Czy zły manager? Banalnie prosto jest skwitować tak czyjąś pracę. Jest zły, bo…. nie dowozi wyniku, nie dostarcza na czas, marudzi przy zmianach, buntuje innych, nic mu wiecznie nie pasuje, nie wdraża wskazówek, nie wykonuje należycie poleceń służbowych … lista jest bez końca, tak długa, jak długie kariera szefa i jego bagaż doświadczeń z tym związany. To jak to z nim jest? Jest „zły”, czy nie jest „zły”?